Długoterminowy test hybrydy – Toyota RAV4: wprowadzenie.

Decyzję o cyklu artykułów na temat zakupu i użytkowania samochodu na potrzeby biznesu podjąłem jakieś półtora roku temu – mniej więcej w kwietniu 2018, kiedy to zbliżał się koniec leasingu obecnie posiadanego auta. Pomysł na ten cykl wziął się z uwagi na sytuację, w obliczu której stanąłem, a konkretniej - trudności w znalezieniu i wyborze najlepszego rozwiązania. Spory wybór modeli i wersji wyposażenia, wiele opcji finansowania, a także różne możliwości użytkowania mogą przysporzyć niezłego bólu głowy. Do tego podzielone zdania osób, które starały się doradzić w tym zakresie, nie ułatwiały w ogóle w podjęciu decyzji.

Jednakże, wisienką na torcie, która przechyliła szalę i zmotywowała mnie, abym zaangażował się w ten projekt, okazało się tournée po warszawskich salonach sprzedaży w celu zorientowania się w ich ofercie. To była droga przez mękę, lecz o tym za chwilkę. Pozostanę jeszcze przy wprowadzeniu do całego cyklu, abyście wiedzieli czego się spodziewać.

Cykl artykułów będzie dotyczył długoletniego użytkowania auta, w tym przypadku Toyoty RAV4 2.5 Hybrid (222KM) AWD-i e-CVT w wersji Executive, rocznik 2019. To nie będzie zwykły test samochodu, jaki można spotkać na portalach motoryzacyjnych. Nie będę skupiał się na aspektach technicznych, ile co ma koni, jakie przełożenia czy momenty obrotowe, jak zbudowany jest silnik, gdzie auto jest składane oraz czym tam jeszcze lubią chwalić się duzi chłopcy. Nic z tych rzeczy. Skupię się na tym, na czym skupia się faktycznie docelowy klient, a raczej kierowca (bo to nie zawsze to samo) czyli: czy auto jest wygodne, praktyczne, ergonomiczne i ekonomiczne. Ile kosztuje jego użytkowanie, jakie trafiają się problemy, jak wygląda serwis, obsługa i finansowanie.

Założenia i poszukiwania auta

Nie dodałem wcześniej, że poszukiwania dotyczyły dwóch takich samych aut, co zawęża wybór do pojazdów, które będą odpowiadać dwóm różnym kierowcom oraz, co mogłoby mieć znaczenie przy późniejszym jego finansowaniu (większe rabaty, klient flotowy, inne produkty finansowe). Jednakże to ja byłem tą osobą, która wzięła na siebie pierwszy i drugi sort produktów, który opierał się m.in. na przesianiu niepasujących do założeń modeli i prostych kalkulacji excelowych, a dopiero finalny akcept pozostał do wspólnej decyzji.

Na moje szczęście, a na nieszczęście dealerów, jako punkt odniesienia miałem dotychczasowy samochód, jakim była Honda Civic 1.8 V-TEC z 2013 roku w wersji wyposażenia lifestyle, który był najlepszym samochodem, jaki dotychczas mi się trafił w klasie pojazdów do 90 tys. zł. Jeździłem różnymi markami w różnych klasach, ale wspomniany Civic, jego wykończenie, rozwiązania ładunkowe, jakość, dynamika i przyjemność z jazdy robiły wrażenie na każdym, kto miał okazję się nim przejechać. Wspomniany CIVIC sprawdzał się w mieście, krótkich i długich trasach (targi MIPIM w Cannes czy coroczne konferencje w Berlinie), jako samochód pasażerski i transportowy. Także jeśli chodzi o stosunek ceny do jakości – miałem idealny wzorzec do porównywania. Jedyny (mały) minusik, to prześwit – CIVIC był niziutki, co było odczuwalne przy pełnym załadowaniu na niekoniecznie równych drogach, krawężnikach itp.

Dlaczego więc zmiana? O tym wspomniałem na początku – zakończenie umowy leasingowej i potrzeba przerzucenia się na coś większego, a precyzyjniej, o jeszcze większej przestrzeni ładunkowej. Poza tym, a i przede wszystkim, potrzeba zakupu auta dla drugiego kierowcy.

Pierwsze założenie było proste: marka nie ma znaczenia, klasa to SUV, duża przestrzeń ładunkowa, wygodny w długich trasach dla czterech dorosłych osób, komfortowy w środku (fotele, wentylacja, przestrzeń), komunikacja (telefon, ładowanie), łatwy w użytkowaniu w mieście, rozsądne spalanie i kolor… biały. Poza regularnymi podróżami na konferencje po całej Polsce, które realizujemy w Pro Progressio, auto miało służyć do codziennego poruszania się po mieście, wizyt u klientów i dostawców (w tym drukarni). Stąd też prześwit i zawieszenie miało znaczenie, i stąd zawężenie do SUV’ów.

Jeśli chodzi o finanse, to w przypadku leasingu brak wpłaty własnej lub na poziomie max 10%, rata miesięczna nieprzekraczająca 2000 zł netto i wykup na poziomie również 10%. W przypadku najmu – brak wpłaty własnej i rata nieprzekraczająca 2000 zł netto. Okres finansowania – max 5 lat. Finalna cena auta właściwie nie miała znaczenia, szczególnie w opcji najmu, bo kluczowa była miesięczna rata.

Pierwsze tournée po salonach miało miejsce w maju 2018. W jego ramach odwiedziłem salony: Skoda, BMW, Opel, Peugeot, Toyota, Lexus. W pierwszym wyborze, brane pod uwagę były m.in. Lexus NX 300, Opel Grandland X, BMW X1 / X3, Skoda KAROQ i KODIAQ, Audi Q5, Peugeot 5008, Honda CR-V, VW Tiguan Allspace i Toyota RAV4 (jeszcze model 2018). Określenie „w pierwszym wyborze” ma tutaj bardzo duże znaczenie, bo po wizytach w salonach i obsłudze klienta doznałem takiego szoku i urazu, że wstrzymałem się z wyborem oraz decyzją odnośnie zakupu nowego auta na kolejne pół roku. Dotychczasowa Honda CIVIC była tak dobrym samochodem, że spokojnie mogłem sobie na to pozwolić, przemyśleć i wrócić do tematu na koniec roku.

Co się takiego wydarzyło? Już opowiadam. W salonie Skody (pomijając już kwestie, że wykończenie KAROQ’a i KODIAQ’a zupełnie nie przypadło mi do gustu) pierwszymi słowami sprzedawcy po informacji, że rozważamy jedno z tych dwóch aut, była informacja „ale wiecie Państwo, że okres oczekiwania to jakieś pół roku?”. Tak. Dokładnie takie były pierwsze słowa. Żadne zachęcające do zakupu, żeby klient chociaż lekko się napalił i okres pół roku był bardziej do zaakceptowania. Nic na temat samochodów, że to dobry wybór, czy coś w tym stylu. Od razu taka petarda, która, na tamtym jeszcze etapie poszukiwań, dała do zrozumienia, że trzeba iść do innych salonów.

Kolejnym po drodze (bo jechaliśmy z Janek na Mokotów) był salon BMW. Tutaj dla odmiany obsługa pierwsza klasa! Naprawdę najlepsza obsługa w salonie samochodowym, jaką do tej pory spotkałem. Bez porównania z żadnym dotychczasowym doświadczeniem zakupowym samochodu. Pomimo, że wszyscy doradcy byli zajęci, a my byliśmy klientami z ulicy, bez wcześniej umówionej wizyty na konkretną godzinę, zainteresował się nami sprzedawca, który właśnie kończył pracę. Widząc sytuację i przekazaną nam informację przez osoby na recepcji, podszedł do nas i powiedział, że co prawda zakończył już pracę, ale jeśli nie przeszkadza nam jego niebiznesowy strój wyjściowy, to z chęcią się nami zajmie i opowie co trzeba (piszę cały czas w liczbie mnogiej, bo w zwiedzaniu salonów towarzyszyła mi żona). No i się zajął. Pokazał auta, wytłumaczył co trzeba, wskazał różnice i przygotował od razu kalkulacje zarówno dla opcji zakupu, leasingu i najmu długoterminowego. Odnośnie zaś terminów realizacji to zupełna odwrotność niż w Skodzie i to w przypadku aut niestandardowych, tj. dwóch o identycznych parametrach, których nie będą mieli wolnych na placu, jako dostępne od ręki. Niestety BMW musiałem odrzucić z uwagi na brak zmieszczenia się w naszych założeniach. Albo nie mieściło się kwotowo, albo z oczekiwanym wyposażeniem.

Po BMW był Opel. Tutaj oglądaliśmy Grandland X i tutaj również obsługa zasługiwała na dobrą ocenę. Nie na celująca jak w przypadku BMW, ale dobrą. Wszystkie potrzebne informacje uzyskane, auto zaprezentowane i omówione, kalkulacje na każdą z opcji również przygotowane. Grandland X jednak odpadł z uwagi na, hmm… całokształt. Oferta zakupu mieściła się w widełkach, ale samo auto już niekoniecznie. Komfort siedzenia, rozwiązania w środku – no ogólnie nie podpasował.

I tyle dobrego. Potem już było tragicznie. W salonie Peugeot’a, przez 15 minut nikt nie podszedł. Nawet nie było informacji na zasadzie „jesteśmy zajęci, zajmiemy się Państwem za XX minut”. Po prostu zero reakcji na klienta. Zdążyłem obejrzeć na spokojnie modele 3008 i 5008, posiedzieć na dziwnie niewygodnych fotelach, poprzełączać przyciski, pobawić się radiem, zajrzeć pod maskę, kopnąć w oponkę i przekonać się, że żadne z tych aut nie jest dla mnie. Następnie równie niezauważony wyszedłem i wybrałem się do pobocznego salonu Toyoty i Lexusa.

W Lexusie wziąłem sobie za cel model NX 300, bo wydawał się pasować do naszych parametrów określonych w założeniach. Ale jednak tak nie było. Pomimo, że auto przepiękne i zawsze miło mi się na nie patrzy, to wbrew pozorom takie duże w środku to nie jest. A dokładnie nie w takim zakresie, w jakim bym tego oczekiwał. Tak czy inaczej o aucie niczego więcej się nie dowiedziałem, bo dostałem informację (oczywiście nikt sam z siebie nie podszedł), że teraz osoby od sprzedaży Lexusa w salonie nie ma i nie wiadomo kiedy będzie. No to skoro nie wiadomo, to zapytałem się, czy może od Toyoty ktoś jest, to chociaż o RAV4 czegoś się dowiem. Tutaj pan był. Pan, który minął się z powołaniem sprzedawcy, albo już wyrobił wszystkie targety w maju. Na moje pytanie, co mógłby mi powiedzieć na temat RAV4, oraz czy może przygotować kalkulację zakupu dla leasingi oraz najmu dla dwóch sztuk, odpowiedział wskazując na gablotę za drzwiami, że tam jest katalog, a kalkulację mogę sobie zrobić na stronie Toyoty. Poważnie! Myślałem, że mi się przesłyszało, ale w równie dużym szoku była moja żonka, która po wyjściu z salonu zapytała mnie dla pewności, czy ten człowiek faktycznie był sprzedawcą, czy może z jakiegoś innego działu.

Na ten dzień zakończyliśmy odwiedziny salonów. Mieliśmy dość. Ostatnie dwa nas zmęczyły i doszliśmy do wniosku, że chyba mamy czasy, kiedy auta trzeba kupować przez internet – skoro tam wszystko jest i po prostu, podobnie jak u kurierów, wystarczy wybrać datę i miejsce dogodnej dostawy.

Zgodnie z tym co napisałem, jakieś pół roku później, wróciłem do tematu. Zmieniło się to, że zaczęliśmy poszukiwać jeszcze jednego, tj. trzeciego auta, z tymże o innych parametrach – małe miejskie autko dla handlowca. Poprzednie marki skreślone albo z uwagi na brak pasujących samochodów/ofert do kryteriów albo na żenującą obsługę klienta. Skoro tak sprzedają, to nie chcę się przekonywać, jaka jest obsługa posprzedażowa.

Tym razem pod uwagę zostały wzięte Honda, Audi i Volkswagen. Tu już będzie krócej. W Audi obsługa OK, ale auto niepasujące do kryteriów: cena do oczekiwanych parametrów. W Volkswagenie wszystko OK jeśli chodzi obsługę w zakresie prezentacji i omówienia auta, a także prezentacji możliwości finansowania wszystkich trzech samochodów. Dodatkowo VW Tiguan Allspace spełniał wszystkie założone parametry, także od razu przeskoczył do kolejnego etapu selekcji. Na koniec pozostała Honda. Firma i marka, do której mam sentyment, bo do tej pory wszystko było bez zarzutu: kupno Civica, obsługa posprzedażowa, serwis itp. Aż do obecnego momentu. Naprawdę rozważałem zakup CR-V, i to bardzo mocno, a z uwagi na sentyment do marki, byłem skłonny pójść na jakieś odstępstwa (chociażby małego silniczka i wolnej automatycznej skrzyni biegów), ale po prostu nie chcieli mi sprzedać tych samochodów. Chęć zaprezentowania auta była na poziomie zera, chęć przygotowania ofert finansowych… podobnie. Także się poddałem, pomimo, że mieli już tę przewagę, że w okresie serwisu civica jeździłem najnowszym CR-Vem. Także naprawdę niewiele musieliby zrobić, żeby je po prostu sprzedać – ot, zainteresować się jedynie jaką ofertę i dla jakiego konkretnie wyposażenia przygotować.

Short lista i wybór auta

I nastał przełom roku 2018/2019. Wtedy zdarzyło się naprawdę wiele. Przede wszystkim wybrałem się na spotkanie organizowane przez ekipę Kingsman Finance. Takie tam luźne wyjście na pogaduchy przy whisky i sushi, aby poznać nowe osoby. To ten moment, kiedy LinkedIn przekłada się na realne kontakty i biznesy. Od słowa do słowa, rzuciłem chłopakom, że jestem na etapie poszukiwania trzech samochodów, ale mamy takie czasy i dobrobyt w Polsce, że właściwie to nikt ich nie chce sprzedać. Są konkretne oczekiwania, konkretne kryteria wyboru i jakoś, pomimo tego całego wyboru, nie da rady znaleźć interesującego nas produktu. Chłopaki się zainteresowali i powiedzieli, że wezmą temat na siebie i zobaczą, co mogą zrobić ze swojej strony. Na naszej Gali Outsourcing Stars, którą robiliśmy na początku stycznia 2019 w Łodzi, wróciliśmy ponownie do tematu, gdzie nakreśliłem czego dokładnie oczekujemy.

To był dobry ruch – poszukiwania produktu spełniającego kryteria przeszły na firmę zewnętrzną, a my mogliśmy się skupić tylko i wyłącznie na kwestiach akceptu oferty finansowej. Lista aut się rozszerzyła i finalna short lista zaprezentowała się następująco:

  • VW Tiguan Allspace Highline 220KM - 190 000 zł
  • Hyundai Tucson Premium 1.6 T-GDI 7DCT 177KM 4WD - 169 000 zł
  • Kia Sportage GT Line 1.6 T-GDI 7DCT 177KM 4WD – 155 000 zł
  • Kia Sorento GT Line 2.2 CRDI SCR 8AT AWD 200KM – 226 000 zł
  • Honda CRV EXECUTIVE 1.5 VTEC TURBO AUTOMATYCZNA CVT 4WD – 182 000 zł

Jak widzicie, na liście ponownie pojawiła się Honda (tak, dałem drugą szansę). Było jeszcze sprawdzane Volvo XC60 oraz ponownie Lexus NX300, ale odpadły w przedbiegach z uwagi na kryteria finansowe. Wersje wyposażenia, które braliśmy pod uwagę przekraczały wszelkie możliwe wskaźniki, zatem rozsądek nakazał trzymać się postawionych wcześniej ram. Co więcej, na temat każdego z wymienionych powyżej aut mogłem uzyskać informacje od znajomych, którzy takimi akurat jeżdżą i to od jakichś dwóch lat, dzięki czemu ocena jest bardzo miarodajna (chociażby spalania).

Zatem dwie KIA, Honda, hyundai i VW. Tak bardzo nie chcieliśmy diesel’a, że musieliśmy zrezygnować z Kia Sorento, który produkowany jest tylko z takimi silnikami. A auto zacne, wielkie, wygodne, z ogromną przestrzenią ładunkową i nafaszerowane elektroniką usprawniającą parkowanie. Jeszcze pewnie tego diesla byśmy finalnie przetrawili, gdyby nie fakt, że realne spalanie w tym aucie w warunkach miejskich (i średnich) jest na poziomie 12-13 litrów.

Kia Sportage, pomimo swojej atrakcyjnej linii nie spełniła jednego kluczowego parametru. Ładowności i przestronności. Ten samochód wbrew pozorom jest mały w środku, jak na tak dużą bryłę. Użytkowo… mniejszy niż dotychczasowy Civic. Więc po co zmieniać? Dodatkowo realne spalanie na poziomie 11 litrów nie zachęcało. Hyundai Tucson pomylił się chyba z ceną, szczególnie, że wsadzili tam ten sam silnik co we wspomnianej Kia Sportage, a więc spalanie nic tu nie rekompensowało. Honda nie myślała o żadnym rabacie przy dwóch autach, a turbo doładowany silniczek 1.5, który obecnie pali znajomemu 12-13 litrów (13 litrów!!!!!!!), to jakaś pomyłka. No i na końcu Volkswagen Tiguan. O tym aucie sporo myślałem. Od początku spełniał wszystkie kryteria, tylko jedyne co odstraszało to również spalanie (obecnie znajomemu ten silnik kopci średnio 10-12 litrów) i dość wysoka cena – jak widać, największa ze wszystkich benzyniaków, która nie mieściła się w założonych kryteriach.

Po tej short liście nastąpił drugi przełom noworoczny. Jak ja się cieszę, że nie kupiłem aut w 2018. Z telewizji dowiedziałem się o premierze nowego modelu Toyoty RAV4 2019. Z wyglądu zupełnie co innego, niż poprzednia, toporna RAVka. Ten model jest super. Potężny, masywny i piękny. Wypełniłem więc formularz na stronie Toyoty Chodzeń z Czerniakowskiej z informacją, że interesuje mnie jazda testowa. Zaznaczam, który salon, bo to ma znaczenie. Tego z Al. Krakowskiej mijam szerokim łukiem i wszystkim odradzam wizytę. Zadzwonili następnego dnia, a trzy dni później zasiadłem za kółkiem nowej Toyoty RAV4 2.5 Hybrid (222KM) AWD-i e-CVT. Obsługa znacznie lepsza niż w poprzednio odwiedzonym salonie.

A odnośnie RAV4, to było zauroczenie od pierwszego kontaktu. Pomijając wygląd zewnętrzny, o którym już wspomniałem, to w środku auto okazało się bardzo przestronne, wysokie i z odpowiednio dużym bagażnikiem. Wysokie zawieszenie, doskonała widoczność i równie zacna lekkość prowadzenia, kamery 360 stopni ułatwiające parkowanie w mieście, ładowanie indukcyjne komórki, dużo wyprowadzeń na ładowanie kablowe i inne rozwiązania ergonomiczne przekonały mnie, że to auto musi wejść na listę wyboru. Poinformowałem chłopaków z Kingsman Finance, że poprosimy o sprawdzenie co mogą zaproponować jeśli chodzi o finansowanie najbogatszej wersji wyposażenia wspomnianej RAV4 2.5 Hybrid i jeśli zmieścimy się w założonych 2000 zł netto, to bierzemy.

No i się zmieściliśmy – jedyne czego auto nie ma, to szklanego dachu i opcjonalnego systemu car audio JBL. A tak, to wersja topowa. Zatem poszło zamówienie, ale niestety tu nie obyło się bez niespodzianek. Zamówienie (jak i oferta) była z innego salonu Toyoty. Takiego jednego na Woli, którego obsługa ponownie przypomniała mi doznania z pierwszego razu. Chyba jakiś "standard" Toyoty. Po opóźnieniu realizacji zamówienia o blisko 70% w stosunku do „obiecanego” terminu wydania aut, postanowiłem podzielić się mini frustracją w jednym poście na LinkedIn.

Finalnie auta otrzymaliśmy na początku września – równo 5 miesięcy od zamówienia, które było na początku kwietnia. Termin deklarowanej dostawy był na początku lipca, ale wypadało cały czas „coś niespodziewanego” – to w produkcji, to w transporcie, to w rejestracji. Ważne, że finalnie są.

Nauka dla osób zainteresowanych najmem (właściwie w leasingu też). Dopilnujcie w umowie, aby był zapis o nieprzekraczalnym terminie dostawy zamówionego auta, a w przypadku jego przekroczenia, aby był obowiązek bezkosztowego dostarczenia auta minimum tej samej klasy na czas opóźnienia. Wtedy jakiekolwiek opóźnienie nie będzie miało wpływu na Waszą logistykę i prowadzenie biznesu. Dodatkowo zadbajcie o możliwość rezygnacji z umowy w takim przypadku.

A, jeszcze jedna ważna rzecz, dlaczego zdecydowaliśmy się na Toyotę RAV4 2.5 Hybrid. Pomijając spełnianie naszych oczekiwań w zakresie postawionych kryteriów, auto to podobno ma palić średnio jakieś 4.5 litra. Zupełnie w to nie wierzę, ale jeśli nawet będzie paliło 100% więcej, to i tak będę szczęśliwy, bo w stosunku do każdego innego auta z listy będzie to o kilkadziesiąt procent mniej. Zatem do mojego testu, kalkulacji i porównań, założyłem, że autko będzie palić średnio 8 litrów benzyny. Limit km roczny w najmie (w naszej ofercie) to 20 000 km, najem na 48 miesięcy. Koszt benzyny 95 w okresie zakupu to 4,99 zł za litr.

  • Zakładany koszt benzyny dla całego przebiegu (80 000km): 31 936 zł
  • Rata najmu auta: 1999,73 zł netto
  • Różnica (oszczędność na benzynie) dla Tiguana Allspace 220KM (dla tych samych parametrów najmu i średnim spalaniu 11 litrów): (43 912 zł – 31 936 zł) = 11 976 zł.
  • Różnica (oszczędność na benzynie) w rozbiciu na 48 miesięcy: 249,50 zł.

Kolejne wpisy będą już znacznie krótsze – przewiduję robić podsumowanie użytkowania po zakończeniu każdego miesiąca, aby obliczenia były spójne, w tych samych odcinkach czasowych. W tym wpisie chciałem wprowadzić do całego cyklu informując jaki jest jego cel, skąd wybór tego konkretnego auta i jakie założenia przyjąłem w badaniu i ocenie. Teraz zobaczymy, czym się zaskoczę, na czym się zawiodę i czy założenia były słuszne.

Mam nadzieję, że rozwieję tym samym wiele wątpliwości na temat użytkowania samochodów hybrydowych oraz posiadania auta w formie najmu długoterminowego.

P.s. Zdjęcia w tym poście pochodzą z materiałów prasowych Toyoty, aby wskazać jaki konkretnie model został zakupiony. W kolejnych postach będą już wykorzystywane własne.