„Ludzie są dla nas najważniejsi” – najpopularniejsze kłamstwo ostatnich czasów
Zbierałem się do tego postu od dłuższego czasu, szczególnie, że sporo ostatnio miałem do czynienia z tematyką gdzie punktem wspólnym byli… ludzie. Poznałem różne punkty widzenia, czasami naprawdę skrajne i dało mi to sporo do myślenia. Odnoszę wrażenie, że brak zagłębiania się w tematy i traktowanie ich po macoszemu, to choroba naszych czasów. Brak myślenia refleksyjnego, a jedynie puste i nieświadome powielanie treści stało się normą – bo to o wiele prostsze i nie wymaga od nas za dużo energii.
Czy też zauważyliście, że ostatnio głównym mottem firm, menadżerów czy leaderów są właśnie hasła w stylu „u nas w firmie najważniejsi są ludzie”, „dla mnie ludzie są najważniejsi” itd. Itp. Ogłoszenia o pracę, prelekcje, wywiady, case’y, prezentacje firmowe – zawsze gdzieś to hasło się pojawi. A dlaczego? Bo dobrze brzmi! Tylko i wyłącznie. Ma na celu ogrzanie wizerunku podmiotu go mówiącego. Oczywiście generalizuję, ale co do zasady, tak to właśnie wygląda.
To mniej więcej tak jak z hasłem „ufam ludziom”, albo „z natury ludzie są dobrzy”. Skoro tak, to czemu mamy alarmy w samochodach, a domy zamykamy na kilka zamków? Mówimy jedno, a robimy drugie. Wszystko dlatego, że takie hasła dobrze się sprzedają, ale jak przychodzi co do czego, to i tak działamy wbrew tej zasadzie.
Celem każdego przedsiębiorstwa jest zysk
Wrócimy jednak do tytułowego „Ludzie są dla nas najważniejsi”. Hasło, które super wygląda w misji i sloganach firmy, w rzeczywistości jednak nijak się ma do swojego znaczenia. Na wstępie przyjmijmy jeden pewnik. W tak kapitalistycznym świecie, w którym obecnie się znajdujemy najważniejszy jest ZYSK! Nieważne w jakiej formie – pieniądze, zasoby, władza, kontakty czy know-how. Zysk, a w zasadzie uzyskane korzyści, są celem nadrzędnym każdej organizacji. Każdej! Chciałbym napisać, że wyjątek stanowią organizacje społeczne, NGO’sy, fundacje czy stowarzyszenia, ale po ostatniej aferze związanej ze Szlachetną Paczką, muszę pozostać nieco bardziej powściągliwy w ocenie.
Niestety, ale ludzie to tylko element organizacji. Jedno z narzędzi służących do osiągnięcia celu. A im większa korporacja, im wyższe cele i ciśnienie inwestorów/właścicieli, tym bardziej jest to zauważalne. Zatem stwierdzenie „Ludzie są dla nas najważniejsi” ma po prostu ucięte kilka brakujących słów, które całkowicie zmieniają znaczenie tego hasła. Bo zobaczcie jak by to nagle wyglądało w pełni: „Ludzie są dla nas najważniejsi, aby zrealizować cele inwestorów”, albo „ludzie są dla nas najważniejsi do osiągnięcia zysku”. Prawda, że brzmi już inaczej?
Zatem jedno jest pewne – ludzie są najważniejsi, ale nie z altruistycznego punktu widzenia, tylko z punktu widzenia korzyści jednostki nadrzędnej czyli pracodawcy lub zleceniodawcy (forma zatrudnienia nie ma tu zupełnie nic do rzeczy – etat, zlecenie, dzieło, B2B czy cokolwiek innego). I nie ma co się tu kryć, póki co, najważniejszym. Dopóki przynoszą korzyść i można z nich wycisnąć co się da, będzie się mówić, że są najważniejsi. A co w przypadku jak już przestaną być potrzebni? Co w przypadku restrukturyzacji firmy, wprowadzenia optymalizacji, robotyzacji, automatyzacji, kiedy to ludzi można zastąpić tańszymi rozwiązaniami? Wtedy nagle czar pryska. Okazuje się jednak, że najważniejszy jest… tak właśnie… zysk i korzyści inwestorów, czy właścicieli, których sytuacja jednostki niekoniecznie interesuje.
Ludzie, to nie tyko pracownicy
Zauważcie, że zatrzymałem się na razie „wewnątrz” firmy. A przecież ludzie, to nie tylko ci zatrudnieni w firmie, ale też pozostałe kilka miliardów na świecie. Mamy przecież podwykonawców, partnerów biznesowych, klientów i wreszcie – osoby postronne, ludzi zamieszkujących naszą planetę. No chyba, że dzielimy na lepszych i gorszych, tych mniej i bardziej ważnych. Jeśli tak, to stwierdzenie „ludzie są dla nas najważniejsi” wali się już w samych fundamentach.
Czemu tak szeroko postanowiłem zahaczyć ten temat? Otóż dlatego, że w takim spojrzeniu dopiero widać abstrakcję wspomnianego zjawiska i hipokryzję osób go powielających. Wielkie światowe korporacje chwalące się, jak to dbają o swoich pracowników, ale przy okazji wykorzystujące do maksimum ludzi z biedniejszych regionów świata, którzy w opłakanych warunkach i za przysłowiową miskę ryżu składają sprzęt elektroniczny czy ubrania o wartości setek dolarów. Albo narzucane pod groźbą utraty kontraktu kilkudziesięciodniowe terminy płatności, czy też świadome opóźnienia w płatnościach. Niby nic wspólnego? A jednak! Przecież druga strona umowy też z czegoś musi zapłacić swoim pracownikom. Tam też są ludzie, którzy mają swoje rodziny i muszą je utrzymać. Oni nie są ważni?
No właśnie. Są. Gdyby zamienić puste hasła na wzajemny szacunek i zamiast odpowiedniego PR’u rozwinąć lepiej etykę biznesową, byłoby dla wszystkich znacznie lepiej. Zamiast pisać, że „Ludzie są dla nas najważniejsi”, co śmiem stwierdzić, że w obecnym świecie długo nie będzie prawdą, znacznie lepiej użyć stwierdzenia w stylu „Ludzie to najważniejszy zasób naszej firmy”. Może wydźwięk mniej medialny, ale przynajmniej zgodny z prawdą. I również z pozytywny!
Czy faktycznie nas cenią, czy jednak manipulacja?
Na koniec kilka pytań pod rozważenie. Czy benefity typu pokoje gier, strefy wypoczynku, bezpłatne obiady w miejscu pracy świadczą o tym, że liczymy się z potrzebami pracowników i są oni najważniejsi? W mojej ocenie, to tylko kolejne narzędzia wykorzystywane w celu zbudowania iluzji w tym zakresie. Bo niby co się stanie, kiedy postanowimy przesiedzieć tam cały dzień? Albo jak będziemy się czuć widząc inną osobę, która korzysta z takiego miejsca, podczas, gdy my musimy pracować? Albo odwrotnie. Jak będziemy my się czuć, kiedy postanowimy sobie pograć czy skorzystać ze strefy wypoczynku, podczas, gdy inni wokół pracują? Czy presja otoczenia i spojrzenia współpracowników pozwolą nam czuć się komfortowo?
Kiedyś, podczas jednej z konferencji usłyszałem, jak w warszawskim kampusie Google zaczęto serwować darmowe obiady. Czy to był zabieg mający na celu docenienie pracowników? Patrząc z boku pewnie tak. Ale prawda jest taka, że miał on na celu ograniczenie czasu przesiadywania pracowników poza firmą w czasie lunchu. Każda godzina pracownika kosztuje i po prostu taniej jest ich nakarmić na miejscu, niż pozwolić na utratę cennych minut na bezprodukcyjne spacerki i oczekiwanie na zamówienie gdzieś na zewnątrz.
Pamiętajcie – żyjemy w czasach kapitalistycznych i nikt nic nie robi bezinteresownie. Niestety… Z natury, poza nielicznymi wyjątkami, jesteśmy egoistami, a nie altruistami, więc zawsze kiedy staniemy przed dokonaniem jakiegoś wyboru, to my będziemy na pierwszym miejscu, a nie inne osoby.
Mam nadzieję, chciałbym i głęboko w to wierzę, że z czasem zaczniemy traktować siebie nawzajem z większym szacunkiem. Że hasła reklamowe nie będą tylko marketingowym bełkotem mającym na celu pokazanie się w lepszym świetle, ale przełożą się na faktyczne działania, o których mówią. Może jestem idealistą, ale wierzę, że jest to możliwe.