Test Toyoty CH-R 1.8 Hybrid Selection 2019

Sytuacja spowodowała, że musiałem chwilowo przerwać swój długoterminowy test Toyota RAV4 i przesiąść się na jeden miesiąc do nieco innego auta, jakim jest Toyota CH-R 1.8 Hybrid w wersji Selection. Wiadomo, że aut tych nie można zupełnie porównywać, bo różnią się w każdej możliwej postaci, jednakże na niekorzyść CH-R musiałem to uczynić.

Dlaczego? Po pierwsze proces wyboru Toyoty RAV4 był dość długi i brałem pod uwagę wiele czynników – głównie w kwestii wykorzystania w celach biznesowych (szerzej wszystko opisałem w poście DŁUGOTERMINOWY TEST HYBRYDY – TOYOTA RAV4: WPROWADZENIE). Po drugie, CH-R trafił do mnie jako auto zastępcze i to na okres jednego miesiąca, więc siłą rzeczy musiałem go używać w pełni – w takim samym zakresie jak wspomnianą RAV4. Mogłem więc przeprowadzić pełne jego porównanie w bardzo podobnych warunkach, czasie i dystansie (zrobiłem 1984 km, podczas gdy RAV4 nieco ponad 2200 km). To ważne, bo utwierdziło mnie w dobrej decyzji jeśli chodzi o pierwotną selekcję aut służbowych, a dodatkowo wskazało elementy, które często wydają się na co dzień nieistotne, to jednak potrafią dość mocno zirytować w pewnych sytuacjach.

Ale nie ma tego złego. Dzięki całej tej sytuacji zdobyłem materiał na tego posta i mogę podzielić się spostrzeżeniami, które mam nadzieję, okażą się Wam przydatne.

Wprowadzenie do auta

Tak jak wspomniałem do testów trafiła Toyota CH-R 1.8 Hybrid Selection rocznik 2019. Ta wersja kosztuje cennikowo coś około 130 000 zł brutto, zaś przedział cenowy tego modelu kształtuje się w granicach 95 000 - 146 000 zł brutto. Ceny wziąłem z oficjalnej strony Toyoty oraz wizyty w salonach, bo tych też ostatnio trochę miałem nieplanowanych.

Użytkowany przeze mnie model to jednostka o mocy łącznej 122KM. Łącznej, bo to przecież hybryda. Sama benzyna to 98KM a resztę uzupełnia napęd elektryczny. Katalogowe średnie spalanie tego modelu to przedział 4,7-5,2 litra, a pojemność zbiornika to 43 litry. Istotny może być jeszcze bagażnik - 370 litrów. Tyle jeśli chodzi o dane katalogowe i przedstawienie badanego modelu. Czas na opinię, plusy i minusy.

Spostrzeżenia, wrażenia i ocena auta

Z Toyotą CH-R to jest tak, że albo to auto się podoba, albo nie. Raczej obojętnie obok niego przejść nie można, bo emocje pod względem wizualnym na pewno jakieś wywołuje. To mniej więcej tak, jak z Nissanem Juke – dziwny pojazd, a jednak ma swoich zwolenników, bo na ulicach sporo tego jeździ. Mi osobiście bryła Toyoty CH-R zawsze się podobała (pewnie dlatego, że dziwnie przypomina linię Hondy Civic, którą uprzednio miałem), ale też nigdy nie wiedziałem po co w ogóle to auto zostało stworzone (podobnie jak wspomniany Nissan Juke). Ani to małe, ani to duże. Niby jakiś mini SUV, ale właściwie poza tym, że ma duży prześwit, to z SUVem nic wspólnego nie ma. Chyba taka bulwarówka do pokazywania się na mieście, bo, jak się zaraz przekonacie, praktyczne to w ogóle nie jest.

Po przejściu z RAV4 do Toyoty CH-R pierwsze co jest odczuwalne to brak miejsca. W środku ten samochód jest po prostu mały, a z uwagi na ciemną podsufitkę, wręcz klaustrofobiczny – szczególnie jak się siedzi na tylnej kanapie. Tak, wiem, że to inna klasa i czego bym się spodziewał, ale… Jak już wspomniałem wcześniej w poście DŁUGOTERMINOWY TEST HYBRYDY – TOYOTA RAV4: WPROWADZENIE, zanim przesiadłem się do RAV4, jeździłem Hondą Civic 2013 i pod każdym możliwym względem była przestronniejsza od Toyoty CH-R. Każdym! W Hondzie komfortowo w trasę z pełnym załadunkiem mogły jechać 4 osoby, a tutaj… ledwo dwie na fotelach w pierwszym rzędzie, o ile odsunie się je maksymalnie do tyłu.

Jeśli np. chcecie przewieźć dziecko w CH-R w foteliku na tylnej kanapie, to OK - można, ale wtedy z przodu opieracie brodę o kolana. Poważnie. Pojechanie w 4 osoby tym autem w jakąkolwiek trasę to jakaś fikcja. Podobnie w zestawie dwójka dorosłych i dwójka dzieci w fotelikach. Także trzeba przyjąć założenie, że ten samochód jest po prostu dwuosobowy – wtedy jest OK. Przy dwóch osobach, to można uznać, że jest i wygodny i pakowny.

Plusy auta

A skoro o pakowności mowa. Tutaj na plus można uznać bagażnik. Po bryle auta z zewnątrz, wydawałoby się, że będzie to coś niewielkiego, a tutaj niespodzianka. Spokojnie wchodzi złożony wózek (spacerówka) i do tego jeszcze kilka toreb bagażowych. Jeśli zaś chodzi o wykorzystanie służbowe, to kartony z wydrukami oraz typowe bagaże na dwudniowe konferencje też się ustawi (ale cały czas przy założeniu, że jadą dwie osoby).

To o czym już wspomniałem i również jest na korzyść w przypadku tego autka, to prześwit. Wysoko postawiony przejedzie przez wszystko, co można spotkać w mieście i przeciętnej trasie nieprzeznaczonej dla terenówek. Wysokie krawężniki, podjazdy, progi spowalniające, drogi szutrowe – nie ma znaczenia, pokonuje każdy bez stresu o obtarcie czy coś w tym stylu (co akurat było mankamentem CIVICa, bo ten prawie szurał po asfalcie).

Poniekąd z uwagi na prześwit, objawiła się kolejna zaleta tego auta, a mianowicie usytuowanie kierowcy i widoczność. W tym aucie siedzi się dość wysoko i jest to wygodne. Co prawda z RAV4 porównywać tego nie można, to jednak jest to pozytywnie odczuwalne. Dzięki temu widoczność przez przednią szybę też jest super, ale… tylko przez przednią. Boczne tylne to tak jakby ich nie było, a tylna służy bardziej do zorientowania się, że coś za nami jedzie, niż do wykonywania manewrów. Na szczęście kamera cofania w tym aucie jest genialna (jasna, z szerokim kątem widzenia i na dużym ekranie) przez co manewrowanie i parkowanie dosłownie na centymetry nie stanowi żadnego problemu.

Na koniec największy plus tego auta – spalanie. Jest to pierwszy samochód, który po pierwsze spalił mi tyle, ile faktycznie pokazują w dokumentacji (czyli 4,7 l/100km), to dodatkowo osiągnął to przy normalnej, a nie jakiejś mega ekonomicznej jeździe (i jeszcze na normalnym trybie). To też pierwszy samochód, w którym komputer pokazuje większe spalanie niż jest naprawdę (zazwyczaj jest w drugą stronę). Komputer wskazał wartość 5,2l podczas gdy po uzupełnieniu paliwa na stacji wyszło, że spalił niecałe 4,7l.

Co istotne, średnia spalania ściągnięta jest z 1000 km, gdzie ~40% zrobione było w mieście (0-60km/h i sporo korków), ~40% w trasach podmiejskich (przedział prędkości 50-100km/h) i ~20% na trasach pozamiejskich (przedział 80-130km/h). Po kolejnych przejechanych 500 km (łączny przebieg 1 500km) średnie łączne spalanie (z całości) wskoczyło do poziomu 5,2l (i to już wartość z tankowania, nie z komputera).

Jednakże, tutaj zaznaczę, że 700km z tego dystansu to trasa Warszawa-Rzeszów-Warszawa, którą przebyłem w trzyosobowym składzie i w pełni załadowanym bagażnikiem. Jako organizator cyklu wydarzeń The BSS Tour, miałem ze sobą część materiałów konferencyjnych na III Polsko-Ukraińskie Forum Outsourcingu w Rzeszowie oraz oczywiście bagaż pasażerów. Spalanie z samego tego odcinka 700km, gdzie ponad 50% trasy to jednak prędkości powyższej 100km/h, wyszło na poziomie 5,6l, także taką wartość można uznać za spalanie pozamiejskie. Od 130km/h wchodzą już wartości na poziomie 7 litrów i więcej.

Ostatnie 500km, które zrobiłem przed oddaniem samochodu objawiło mi jednak pewne mankamenty napędu hybrydowego, o czym ciężko przeczytać gdzieś w internecie. Tak się składa, że te 500km robiłem w tych ostatnich mroźnych dniach listopada i to głównie w mieście. Dodatkowo… głównie na bardzo krótkich dystansach, typu 1-3 km i przerwa (przejazdy między urzędami, klientami itp.). Jak się łatwo domyślić, na takich dystansach samochód nie jest w stanie się rozgrzać do momentu zatrzymania i ponownego uruchomienia, czyli za każdym razem silnik jest zimny. A jak silnik jest zimny, to… Układ hybrydowy działa na niekorzyść, bo silnik spalinowy poza normalnym napędzaniem auta zasilać też baterię.

W skrócie – poniżej 10 stopni, auto nigdy nie wystartowało mi na silniku elektrycznym, jak to miało w zwyczaju powyżej tej temperatury. Za każdym razem, przez pierwsze 2-3 minuty potrzebował jednostki spalinowej, która przy takim obciążeniu (napędzenie auta, rozgrzanie kabiny, ładowanie akumulatora) miało chwilowe spalanie na poziomie, uwaga, 15 litrów! (minimum tyle, bo na tej wartości w CH-R kończy się wskaźnik komputera).

Można napisać – no tak, ale to tylko chwilowe spalanie. Zgadza się, ale ta chwila trwała przez wspomniane 2-3 minuty, a po tym czasie dojechałem już na miejsce i wyłączyłem silnik. Po ponownym uruchomieniu sytuacja się powtarzała, przez co jednego dnia, pomimo przejechania łącznie około 15km (jakieś 5 skoków po 3-4 km), auto cały czas pracowało pełną parą i paliło ekstremalnie. Te 500 km spowodowało wzrost średniego całkowitego spalania do 5,7 litra (z tych 1984km), zaś z samego odcinka niespełna 500km wyszło na poziomie 6,5l (przy identycznej jeździe jak w poprzednich warunkach).

Co mnie jeszcze zaskoczyło? Rezerwa. Jak już wspomniałem wg specyfikacji pojemność zbiornika paliwa w Toyocie CH-R wynosi 43 litry. Po przejechaniu jakichś 740km włączyła mi się rezerwa. Nie miałem jak zatankować, a że kursy robiłem po mieście, doszło do tego, że komputer zaczął wskazywać jakieś 2km zasięgu (przy przejechanych 780km). Pojechałem na stacje, zatankowałem i… do baku weszło 36,4 litrów paliwa. Oznacza to, że komputer pokazuje 0 km w momencie, kiedy w zbiorniku jest jeszcze ponad 6 litrów paliwa, czyli przy obecnym spalaniu – zasięg w granicach 100km, zaś rezerwę uruchamia przy zasięgu na poziomie 150km.(!)

Czas na minusy

Żeby nie było tak kolorowo, to czas na te negatywne spostrzeżenia. Część wyda się Wam błahostkami, ale ja (stety czy niestety) zwracam na nie uwagę. Pierwsze najpotężniejsze zastrzeżenie do tego samochodu to praca skrzyni biegów i silnika. O ile na niskich obrotach czy silniku elektrycznym, to jeżdżenie jest przyjemnością, o tyle na wysokich obrotach (jakiekolwiek mocniejsze przyspieszenie, czy wyprzedzanie) auto to wyje niemiłosiernie. Dosłownie wyje i decybele w kabinie rosną do zupełnie nieakceptowalnych wartości jak na nowe auto, a już na pewno w takiej cenie. A jak jeszcze temperatura na zewnątrz jest niska i silnik musi się rozgrzać, to już w ogóle porażka. Nieważne jakie zalety miałoby to auto, silnik hybrydowy z tą dziwną, nieumiejętnie ustawioną skrzynią biegów skreśla go całkowicie. Całkowicie!

Poza tą głośnością w kabinie i nieakceptowalnym wyciem silnika, to mamy wspomniany wcześniej brak przestronności i miejsca na tylnej kanapie. Nie tylko na nogi, ale tak ogólnie, w tym do sufitu. Malutkie okienka w tylnych drzwiach powodują, że dłuższa jazda z tyłu jest męcząca i przytłaczjąca. Ponadto nad tylnymi drzwiami nie ma uchwytów, ani też znanych chyba z każdego auta haczyków. Tak, wiem – drobnostka, ale jednak. Nie ma możliwości powieszenia np. wieszaków z koszulami czy czegoś podobnego. Położyć ubrań na tylnej kanapie też się za bardzo nie da, bo jej wyprofilowanie jest takie, że albo się pogniotą, albo wylądują na ziemi.

I na końcu radio i ogólnie oprogramowanie. Nie mam pojęcia, kto przygotowuje soft dla Toyoty, ale pojęcia o UI czy UX nie ma żadnego. Totalnie nieintuicyjne ekrany, powolne odświeżanie, paskudna grafika. Jak na obecne czasy i auto za ponad 100k pln, to jakaś porażka. W RAV4 jest trochę lepiej. Niby ten sam rocznik i soft podobny, to jednak to wszystko jakoś lepiej działa i wygląda (choć też jest trochę mankamentów, ale o tym w innym poście dot. RAV4).

Wyobraźcie sobie, że ekran w tym aucie jest w pełni dotykowy. Niby ok i tak nowocześnie, prawda? Otóż nie. Nie jest to zupełnie wygodne, kiedy np. chce się ściszyć szybko radio. Nie ma pokrętła, ani normalnych przycisków, które umożliwiają błyskawiczną reakcję. Tutaj nie dość, że trzeba trafić w jakieś mini pola stanowiące przyciski, to jeszcze klikać je wielokrotnie aż dojdziemy do zera. Można przytrzymać, ale nie zawsze to działa. Poza tym życzę powodzenia w operowaniu tym systemem w ruchu… Nie mam pojęcia kto to wymyślił, a następnie kto to zaakceptował i przepuścił, ale nie założył np. opcji posiadania rękawiczek. W nich już zupełnie prawie nic nie reaguje na dotyk. Można niby sterować z kierownicy, ale po pierwsze nie wszystkim, a po drugie pasażer tego już nie zrobi.

Podsumowanie

Tutaj już krótko i zwięźle.

Najpierw plusy:

  • Niskie spalanie (faktycznie poniżej 5 litrów w mieście i około 6 w trasie; przy założeniu dłuższych dystansów i rozgrzanego silnika)
  • Dość duży i ustawny bagażnik
  • Duży prześwit
  • Wygodna pozycja oraz widoczność za kierownicą
  • Bardzo wygodne (i ładne) przednie siedzenia (w wersji Selection – nie wiem, jak w innych)
  • Kamera cofania (duży ekran, szeroki kąt, jasna)
  • Wykończenie wnętrza
  • Linia auta (wiem, że subiektywna ocena, ale dla mnie to plus)

Minusy:

  • Spalanie w czasie mrozów na krótkich dystansach
  • Bardzo głośny silnik na średnich i wysokich obrotach
  • Mało dynamiczny silnik (jak na 122KM to toporny samochód)
  • Mało miejsca z tyłu (a w momencie usadzenia kogoś z tyłu, to mało miejsca wszędzie)
  • Przy bazie pod fotelik na tylnej kanapie, mało miejsca z przodu
  • Ograniczona widoczność (tylna szyba oraz tylne boczne)
  • Brak uchwytów i haczyków nad tylnymi drzwiami
  • Sterowanie dotykowe radia/konsoli
  • Oprogramowanie (prędkość i grafika)

Jak już wspomniałem, Toyota CH-R to dziwne auto. Wpasowało się między hatchback’a i SUV’a, ale raczej tylko pod względem wizualnym, bo jeśli chodzi o korzyści i względy praktyczne, to trudno się tu czegoś doszukać. Ma wielu zwolenników, bo trzeba przyznać, że ta linia może się podobać. W mojej ocenie, to auto jest dobre dla singli albo ewentualnie par. Tylko wtedy nie odczuje się mankamentów związanych z przestronnością i brakiem miejsca, a i na wakacje można się spakować. Do wykorzystania biznesowego ten samochód się zupełnie nie nadaje. Zupełnie, bo po prostu jest niepraktyczny, a w sensownej wersji kosztuje krocie.

Widać też, że Toyota CH-R ewidentnie została zrobiona z myślą, że ma się podobać. Dopracowane wizualnie zarówno z zewnątrz, jak i w środku. Obszycia foteli i deski rozdzielczej naprawdę ładne, abstrakcyjne obicia drzwi, nieregularna podsufitka, a oświetlenie ledowe schowków, klamek, drzwi i jeszcze innych elementów przykuwają uwagę w nocy. Pod tym względem auto zdecydowanie zdaje egzamin, ale niestety zawala w czymś podstawowym – przyjemności i komfortu z jazdy. Wycie silnika jest tu dla mnie niewybaczalne. Nieważne ile CH-R pali, komfort z jazdy ma ogromne znaczenie, a taki hałas po prostu męczy.

Męczy na tyle, że w mojej opinii, cena auta nie ma tutaj żadnego znaczenia. Nawet gdyby ktoś mi zaoferował obecną wersję CH-R w cenie najtańszej wersji, to i tak bym nie brał. Właściwie w ogóle bym nie brał tego auta pod uwagę, tylko skupił się na zupełnie innym samochodzie. Tak swoją drogą miałem też na testy Mini Countryman Cooper. Cena w podstawowej wersji bardzo zbliżona (coś około 120k), a przyjemność z jazdy, pakowność, widoczność i zachowanie się na drodze – nie do porównania.