Wynajem długoterminowy, a kradzież auta

Wynajem długoterminowy, a kradzież auta

Dzisiejszy post nie będzie bezpośrednio dotyczył długoterminowego testu Toyoty RAV4 hybrid 2019, który rozpocząłem TUTAJ, ale pośrednio już jak najbardziej. Dlaczego pośrednio? Otóż dlatego, że już w drugim miesiącu użytkowania tego auta, zostało ono skradzione. Niestety. Aby tego było mało, skradziono je w moje urodziny i do tego w dniu, kiedy wybieraliśmy się do Częstochowy, aby przygotować konferencję The BSS Tour – Employer Branding Workshops, która miała mieć miejsce następnego dnia. Także sytuację bardzo dobrze zapamiętałem.

W związku z tym całym zamieszaniem, miałem okazję stanąć przed różnymi nowymi okolicznościami i na własnej skórze poznałem procedurę, jaką trzeba zrealizować w momencie kradzieży auta, kiedy posiada się je w takiej usłudze jak najem długoterminowy. Ba! To nie wszystko. Auto odnalazło się już następnego dnia (siła Facebooka nigdy nie przestanie mnie zaskakiwać), więc dodatkowo przekonałem się, jak wygląda procedura po odnalezieniu. Jak widać materiał na nowe posty ogromny i całkowicie nieprzewidywalny, ale za to z pierwszej ręki, a nie że ktoś coś tam powiedział, „jakby to było gdyby”…

Kiedy tak opowiadam tę całą historię związaną z kradzieżą auta, jego odnalezieniem, wizytami na policji, kontaktem z leasingodawcą, firmą ubezpieczeniową, osobami zaangażowanymi w odszukanie auta, serwisem naprawczym i ogólnie przygodami z firmą Toyota, to dostaję jedną sugestię: „napisz na ten temat książkę, bo będzie to mix komedii, dramatu, kryminału i fantastyki”. W skrócie – klimat angielskiej czarnej komedii. Niestety na książkę nie mam czasu, ale na kilka postów, z których będzie można wyciągnąć informacje przy podejmowaniu decyzji jakie auto i w jakiej formie finansowania nabyć, już tak. Zatem zaczynamy.

Kradzież auta

Od tego trzeba zacząć, aby cała reszta miała sens. Wg nagrań, do których udało mi się dotrzeć, kradzież auta trwała łącznie jakieś 20 minut. Ale nie na raz. Widać, że za robotę wzięli się profesjonaliści i do tematu podchodzili 3 razy w odstępach kilku godzinnych. Pierwsze otwarcie auta i rozbrojenie systemu to jakieś 10 minut. Drugie podejście to wejście do środka i pobuszowanie w nim przez kilka minut. Ostatnie podejście, to uruchomienie samochodu i odjazd, co zajęło niecałe 5 minut. Dokładnie tak! Autko klasy RAV4 otwarte zostało w ciągu 10 minut, a uruchomione w niespełna 5. Koniec. Dodam, że nie było otwarte metodą sczytania sygnału z oryginalnego kluczyka, bo technicznie nie było to możliwe. Po prostu przyszli i weszli jak do swojego, bez żadnych mechanicznych uszkodzeń.

Wniosek z tego jest jeden. Niestety smutny i brutalny. Złamanie zabezpieczeń elektronicznych w takim aucie jak Toyota RAV4 2019 nie stanowi żadnego problemu. Kilka, góra kilkanaście minut i zadanie wykonane. W mojej ocenie, to bardzo słaba informacja, że tak łatwo otworzyć i uruchomić nowoczesne auto za blisko 200 tys. zł., ale nic na to nie poradzę. Tak już mamy skonstruowany świat, że złodzieje są zawsze technologicznie lepiej przygotowani niż nawet reprezentanci producenta auta (tak – o tym też będzie). Na pocieszenie mogę dodać jedną rzecz. Z informacji uzyskanych na policji, z Mazdami jest jeszcze gorzej. Tam otwarcie i uruchomienie auta trwa kilka minut, a sama procedura kradzieży nie wygląda nawet na kradzież, bo nie muszą zbytnio przy aucie majstrować. Przy RAV4 trochę jednak musieli, zanim otworzyli auto – potem było już łatwiej.

Jak zabezpieczyć auto przed kradzieżą?

Skoro taka sytuacja się wydarzyła, to wiadomym jest, że porozmawiałem sobie z różnymi osobami na temat zabezpieczeń. Tych rozwiązań jest cała masa, ale jeden typ królował. Powrót do korzeni, czyli zabezpieczenie mechaniczne. Im bardziej autko skomputeryzowane, tym więcej dziur, aby je zhakować. A w przypadku zabezpieczenia mechanicznego – trzeba użyć siły. A to już głośne, widowiskowe i czasochłonne. Wg policji, obecnie kiedy złodziej widzi zabezpieczenie mechaniczne, a kradzież auta zajmie więcej niż kilka minut, to po prostu odpuszcza temat. Zbyt długi czas – zbyt duże ryzyko. Jakie może być zabezpieczenie mechaniczne? Pojawił się jeden lider – wygodny, prosty w użyciu i estetyczny: blokada skrzyni biegów w postaci bolca. Proste, małe, estetyczne i bardzo skuteczne.

Inne opcje zabezpieczeń, to oczywiście dodatkowe odcięcie zapłonu czy różnego typu GPSy (ale to można zagłuszyć i bardziej służą do odnalezienia auta niż do zabezpieczenia go przed kradzieżą). Mnie jednak najbardziej przekonuje ta mechaniczna blokada skrzyni biegów.

Procedura zgłoszenia kradzieży auta w najmie długoterminowym

Przechodzimy do konkretów, czyli co zrobić, kiedy znajdziemy się w takim położeniu jak moje, a mianowicie schodzimy rano do samochodu, a go nie ma. I dodatkowo nie jest on naszą własnością, tylko wzięty w najmie długoterminowym. Procedura ogólnie prosta, aczkolwiek i w niej pojawił się element, który po fakcie wydaje się oczywisty, ale wcześniej niekoniecznie. Ogólnie to wygląda tak:

  1. Telefon na policję ze zgłoszeniem kradzieży
  2. Oczekiwanie na policję w miejscu zdarzenia w celu wstępnych zeznań
  3. Wizyta na komendzie i złożenie pełnych zeznań (otrzymanie numeru sprawy)
  4. Telefon do ubezpieczyciela w celu zgłoszenia szkody (z numerem sprawy z policji; otrzymanie numeru szkody)
  5. Telefon do właściciela auta - firmy leasingującej (z numerem szkody z firmy ubezpieczeniowej)

I tyle. Ten nieoczywisty element, o którym wspomniałem wcześniej, to punkt 0. Otóż po kontakcie z policją, pierwsze pytanie jakie od nich padło, to czy auto nie zostało odholowane. Domyślna odpowiedź nasuwa się dość szybko - czyli, że nie, bo niby czemu, skoro wiemy, że zaparkowany był prawidłowo.

Ale nie o kwestie prawidłowego parkowania tutaj tylko chodzi. Jak wyjaśniono, może się okazać, że np. auto stało na studzience, zasłaniało hydrant albo jakiś inny element kluczowy w danej akcji, albo ktoś faktycznie ukradł auto, ale kilkaset metrów dalej zadziałało odcięcie zapłonu lub inne unieruchomienie pojazdu i po porzuceniu służby go uprzątnęły. Ogólnie takich czynników może być sporo, zatem przed zgłoszeniem kradzieży na policji, należy wykonać telefon do straży miejskiej i upewnić się, że auto nie zostało odholowane – co akurat po podaniu numeru rejestracyjnego trwa może minutę.

Po tej weryfikacji, procedura przedstawiona powyżej załatwia sprawę. Pomijając czas oczekiwania na patrol, który i tak wydawał się wyjątkowo krótki (jakieś 20 minut od telefonu) oraz późniejsze zgłoszenie sprawy na komendzie (tu już jakieś półtorej godziny) całą procedurę załatwiłem w postaci 6 telefonów, które zajęły mi łącznie może 30 minut. I tyle. Zaś informacje, które wystarczyły do załatwienia całej procedury kradzieży auta i uzyskania pojazdu zastępczego to jedynie numer rejestracyjny i numer ubezpieczenia.

Tutaj, przy tym jakby nie było przykrym incydencie, pojawiła się największa zaleta najmu długoterminowego. Święty spokój. Po blisko dwóch miesiącach od odbioru nowego samochodu o wartości 200 000 zł z salonu zostało ono skradzione. Koszt użytkowania auta w tym czasie to niecałe 5000 zł – dwie raty. Ubezpieczenie w najmie obowiązkowo ma tzw. CAP, czyli zabezpieczenie przed utratą wartości pojazdu w czasie. Dodatkowo składka opłacana jest w kwocie brutto, co zabezpiecza przed dopłacaniem VAT’u w przypadku naprawy, czy właśnie kradzieży. W momencie kradzieży (i oczywiście zamknięciu procedury policyjnej) umowa jest z automatu zakończona. Nie ma żadnego „bujania się” ubezpieczycielami, leasingodawcami czy kimkolwiek jeszcze. Po przejściu omówionej wcześniej procedury składającej się z 6 punktów, człowiek ma święty spokój i może szukać sobie innego pojazdu na miejsce tego skradzionego. Bez rzeczoznawców, bez niepotrzebnych i stresujących procesów – ot, zgłoszenie kradzieży, przekazanie numeru zgłoszenia do firmy świadczącej najem długoterminowy i koniec.

Tutaj oczywiście pojawia się jeden kluczowy problem – brak środka transportu do momentu zakupu/odbioru nowego, ale… ten problem będzie zawsze, niezależnie od formy finansowania, zatem nie jest to zmienna przemawiająca na czyjś plus lub minus.

Procedura zgłoszenia odnalezienia skradzionego auta w najmie długoterminowym

Jak już wspomniałem wcześniej, byłem tym „szczęśliwcem”, któremu odnalazło się skradzione auto już następnego dnia. Dzięki tej sytuacji, mogę się też od razu podzielić informacjami, jak wygląda procedura odnalezienia skradzionego pojazdu, który jest w najmie długoterminowym. A wygląda bardzo podobnie, tj.:

  1. Poinformowanie policji o miejscu znalezienia pojazdu
    No chyba, że to oni znaleźli, wówczas ten punkt mamy z głowy. W moim przypadku został odnaleziony przez osoby postronne, toteż trzeba było poinformować właściwe służby, aby zostały dokonane odpowiednie czynności (odciski, świadkowie itp.)
  2. Poinformowanie ubezpieczyciela o odnalezieniu pojazdu
    I tutaj pewna ciekawostka. W przypadku odnalezienia pojazdu zamykana jest poprzednia sprawa, ale otwierana druga – związana z uszkodzeniem mienia i jego późniejszej naprawy w ASO. Także zgłoszenie kradzieży zostało zamknięte, a otworzono nowe. Przy okazji nowej sprawy, jaką jest uszkodzenie pojazdu, działają nieco inne warunki umowy, jak choćby udostępnienie auta zastępczego na jakiś czas (o tym nieco później). Na tym etapie pozostaje też ustalenie z ubezpieczycielem skąd i dokąd przetransportować auto w celu naprawy oraz na kiedy umówić rzeczoznawcę. Mnie, jako użytkownika interesuje na tym etapie tylko warsztat, z którego ponownie odbiorę pojazd doprowadzony do stanu wyjściowego.
  3. Poinformowanie leasingodawcy o statusie sprawy
    Mając już nowy numer sprawy od ubezpieczyciela, należy przekazać go leasingodawcy, po to, by przejął całkowicie procedurę związaną z naprawą jego własności i… dalej mógł świadczyć usługę najmu długoterminowego wobec klienta, czyli nas. Cała reszta informacji odnośnie miejsca naprawy, kosztów holowania, przejęcia sprawy na policji pozostaje od tej pory już po stronie leasingodawcy.

Koniec. W dwa dni, wszystko zostało załatwione, jeśli chodzi o procedury, a mi pozostało jedynie czekać, na odbiór auta po naprawie.

Naprawa auta po kradzieży w najmie długoterminowym

I to wbrew pozorom okazał się najbardziej uciążliwy moment w całej tej sytuacji. Z perspektywy czasu, to człowiek wolałby chyba, żeby w przypadku najmu długoterminowego auto w ogóle się nie odnalazło. Więcej z tym było problemów (nie, to złe słowo - więcej było załatwiania spraw), niż gdyby zakończyć umowę i wziąć nowy samochód. Aczkolwiek, jak sobie przypomnę procedurę szukania i zakupu auta w przypadku Toyoty, to nie wiem, czy chciałbym ją powtarzać (dla przypomnienia pisałem o tym w poście Długoterminowy test hybrydy Toyota RAV4: wprowadzenie)… Teraz pewnie omijałbym salony Toyoty, wybrał jakąś inna markę i model raczej z gotowego zestawienia, a nie składanego na zamówienie.

Tak swoją drogą, to wydawać by się mogło, że leasingodawca nie przewidział w swoich procedurach takiej sytuacji jak nasza, bo na infolinii nie do końca wiedzieli co i jak w takim przypadku należy zrobić. Mają procedurę na kradzież auta, mają procedurę na naprawę auta, ale takiej, kiedy auto skradziono, potem je odnaleziono i następnie trzeba naprawić, to już niekoniecznie. Dla nich też chyba byłoby lepiej, gdyby pojazd się nie znalazł. Tak jest prościej – zamknięcie umowy, pełny zwrot z ubezpieczenia, i zawarcie nowej umowy. Jest obrót, jest biznes. Pani na infolinii nawet się z tym nie kryła, zadając pytanie „czym Pan się przejmuje - przecież ubezpieczone?”.

Ale do rzeczy. Największym plusem w tych wszystkich minusach, które miały miejsce podczas niedostępności właściwego pojazdu było to, że leasingodawca zapewnił na cały okres naprawy, auto zastępcze. Niestety klasa niżej, ale auto nowe, z przebiegiem niespełna 100km i na pełny okres, aż do momentu oddania właściwego pojazdu.

Mogłem więc przy tej okazji zrobić pełny test Toyoty CH-R Selection 2019 (opisałem go TUTAJ), bo naprawa trwała miesiąc... Tak, dobrze czytacie - miesiąc. Ubezpieczyciel oferował pojazd tylko na 3 dni, co i tak nie miało znaczenia, bo... w przypadku najmu płaci się za usługę jeżdżenia, a nie za samochód.

A teraz wyobraźcie sobie podobną sytuację w przypadku tradycyjnego leasingu lub po prostu zakupu za gotówkę. Nasz pojazd trafia do warsztatu, a auto od ubezpieczyciela mamy na kilka dni i koniec. Potem pozostaje ponoszenie dodatkowych kosztów wynajmu jakiegoś samochodu, aby móc się poruszać, bo przecież nasze jest w naprawie (i nie wiemy, jak długo). I jeszcze cały czas za nie płacimy (raty) lub tracimy na jego wartości, kiedy kupiliśmy za gotówkę.

Pomijając fakt niższej klasy samochodu, co w moim przypadku było odczuwalne z uwagi na potrzebę dużego bagażnika (i klaustrofobiczne wnętrze CH-R), to właściwie nie zostałem postawiony w sytuacji, że nie mam środka lokomocji. A to ogromny plus. Jednakże przy okazji ta cała sytuacja obnażyła serwis Toyoty. Nie będę tu pisał o obsłudze, bo ta w Toyota Chodzeń na Puławskiej w Piasecznie akurat była super, ale o umiejętności rozwiązania problemu.

Otóż samochód fizycznie nie był uszkodzony. Miał jakieś tam drobne skazy w postaci odpiętych zaczepów w desce rozdzielczej, czy nadkolu, ale to była drobnica do naprawy w jeden dzień. Cały problem rozchodził się o komputer pokładowy i elektronikę, która została zhakowana przez złodziei. Zhakowana na tyle, że nikt w Toyota nie potrafił tego naprawić. Po podłączeniu samochodu do komputera nie było żadnych błędów, a autko martwe. Brak reakcji na kluczyki, pilota, nic. I tak przez miesiąc szukano rozwiązania, jak naprawić własny produkt, który całkiem niedawno opuścił fabrykę.

Podobno ściągali ludzi z centrali, aby naszą RAV’kę użyć jako Case Study, bo nikt nigdy w Toyota się z taką sytuacją nie spotkał. Ile w tym prawdy – nie wiem; to newsy z serwisu. Z tą całą procedurą naprawczą było jeszcze więcej ciekawostek, które byłyby super fabułą dla jakiejś komedii, bo trudno w to uwierzyć, że naprawdę się wydarzyły.

Podsumowanie

Na własnej skórze przekonałem się o dwóch kluczowych zaletach najmu długoterminowego. Pierwsza, to święty spokój w momencie kradzieży. Jedyne co należy zrobić po stronie klienta (użytkownika auta), to zgłosić kradzież na policji, u ubezpieczyciela i u leasingodawcy. Potem już wszystko dzieje się poza nami. Czekamy na rozwiązanie umowy i nie ponosimy już żadnych więcej kosztów. Druga zaleta to fakt ciągłości posiadania środka transportu w momencie naprawy. Jeśli produkt, który mamy w najmie długoterminowym jest niezdatny do użytku, to dostajemy zastępczy – wszystko po to, aby była ciągłość usługi. Tak to już jest w abonamentach.

Kiedyś niestety miałem okazję przechodzić podobną procedurę w przypadku auta, które było zakupione zarówno za gotówkę, jak i w tradycyjnym leasingu. Nawet nie można tego porównywać – zarówno pod względem poświęconego czasu, jak i poniesionych kosztów (i zaniżonych wycen naprawy w przypadku ubezpieczyciela). W najmie tego nie ma – rozliczenie bezgotówkowe i do tego między dwoma dużymi graczami: ubezpieczycielem i firmą leasingową. Tam nikt nie wykorzystuje prawa silniejszego, co jest na korzyść dla użytkownika końcowego.

Obyście nigdy nie znaleźli się w podobnej sytuacji, ale gdyby jednak – to procedury i możliwości macie opisane.