"Butowy problem" w biurze

Nadeszła wreszcie zimowa aura, a wraz z nią powraca temat zmiany obuwia w biurze. Niekontrowersyjny w naszym klimacie. A przynajmniej tak by się wydawało, bo zmienianie butów w trakcie pracy przez pracowników umysłowych jeszcze kilka lat temu nie budziło zastrzeżeń i było częścią biurowej kindersztuby. Dziś podejście do przebierania obuwia wyraźnie się polaryzuje, bo kozaczki pod biurkiem zostały napiętnowane jako biurowy problem, choć równocześnie w wielu Organizacjach, pracujących w kulturze „Homing from Work”, rozkwita kultura noszenia kapci.

Pamiętam moje pierwsze zderzenie kulturowe w temacie biurowych butów. Kilka lat temu, podczas tworzenia nowego konceptu wnętrza dla Klienta, na etapie projektowania szaf ujawnił się „butowy problem”. Na prezentacji finalnej koncepcji wyposażenia Architekt pokazała na szafy w centralnej części biura opisując je jako „szafy na buty”. Brytyjskie szefostwo Organizacji zelektryzowane poderwało się z foteli, szybko decydując, że im żadne szafy na buty nie są potrzebne i zażądało całkowitego usunięcia ich z projektu. Architekt broniła swojego założenia (przeznaczenia jednego miejsca na buty dla każdego Użytkownika biura) tłumacząc je różnicami w nawykach. I groziła, że brak schowków zaowocuje butami walającymi się pod stanowiskami pracy. Koniec końców szefostwo przystało na kompromis, i zgodziło się, aby zaplanować jedno miejsce na buty dla każdych trzech Użytkowników. Takie rozwiązanie w warunkach polskich okazuje się wystarczające tylko przez około ¾ roku. W sezonie zimowym w tym konkretnym biurze buty dalej zalegają pod biurkami.

Nie my jedni zmieniamy bądź zdejmujemy buty w biurze. Jesienią i zimą obuwie zmieniają i Rosjanie i Skandynawowie, oczywiście tak jak my głównie ze względów pogodowych, natomiast zostawianie butów przy wejściu jest typową praktyką w wielu azjatyckich biurach, wcale nie wynikajacą z aury tylko stanowiącą element kultury społecznej. Sama doświadczyłam jej w Indiach i Japonii, gdzie wiele bardzo statecznych Organizacji wymaga chodzenia „na bosaka”, przy czym w Japonii nigdy nie należy chodzić z gołymi stopami, co dla odmiany jest akceptowane w Indiach. Tak przy okazji - ciekawą konsekwencją japońskiego podejścia do zdejmowania butów jest niezwykle rozwinięta moda skarpetkowa, która zaskoczyłaby naszych nawet największych sartorialistów i dandysów.

Dlaczego „Menadżerów z Marsa” drażnią biurowe pantofle?

Na „butowy problem” składają się dzisiaj trzy równolegle zachodzące zjawiska. Po pierwsze, to estetyzacja biur – przypisanie nowych ról przestrzeni biura, a przede wszystkim nadanie przestrzeni pracy rangi aktywa spowodowało znaczne podniesienie roli ładu wokół biurka. Dziś nie ma już miejsca na biurowy (również ten twórczy) bałagan nawet w najdalszych zakątkach „back office” i w tak postrzeganej przestrzeni biura nie ma miejsca na elementy burzące jego ład, jakimi są buty na zmianę.

Po drugie, zmianę nawyków powoduje łagodniejący klimat – który przyniósł nam ostatnich kilka bardzo lekkich zim i spowodował, że różnica temperatur pomiędzy wnętrzem i zewnętrzem nie jest już tak duża jak dawniej, co w efekcie powoduje że wielu Użytkowników przez większą część roku nie odczuwa potrzeby zmiany obuwia. No chyba że dopisze nam tak zimna aura jak dziś!

Po trzecie i najważniejsze, zanikanie kultury zmiany obuwia wiąże się z postępującym zamykaniem się Użytkowników we wnętrzach. Zeszłoroczny raport ”The Indoor Generation” Velux’a przynosi alarmujące wyniki które pokazują, że dzisiejsi mieszkańcy Zachodu w budynkach spędzają już ponad 90% czasu każdego dnia. I, co równie istotne, pojawia się coraz większa grupa Użytkowników, którzy jedynie sporadycznie decydują się na bezpośredni kontakt z warunkami atmosferycznymi, bo wnętrza opuszczają raz na kilka dni.

Przy czym przywykliśmy myśleć, że osoby niewychodzące na zewnątrz należą raczej do grup społecznie upośledzonych – to głównie osoby starsze lub niepełnosprawne. Natomiast poza radarami pozostaje grupa najbardziej wpływowych, wysoko funkcjonujących i bardzo często bardzo mobilnych Użytkowników, którzy świadomie wybierają życie we wnętrzach - poruszając się klimatyzowanymi pojazdami pomiędzy garażami w domach i biurowcach, galeriach handlowych i krytych obiektach sportowych. To właśnie ich nazywam „Menadżerami z Marsa” bo są to ludzie, którzy działają w wielkomiejskim środowisku tak, jakby funkcjonowali na stacji badawczej naszej siostrzanej planety, która nie ma odpowiedniej dla nas atmosfery. Menadżerowie z Marsa żyją i działają, jakby powietrze na zewnątrz budynków mogło zabijać i za wszelką cenę unikają z nim kontaktu, a już szczególnie w sezonie zimowym. Efektem takiej emancypacji jest oderwanie się od klimatycznej rzeczywistości i związanych z nią wyzwań.

Dlaczego warto zmieniać buty?

Za sprawą powyższych czynników nastąpił wiec odwrót od dobrego nawyku zmiany obuwia. Uważam, że mimo wszystko warto go podtrzymywać, bo jest co najmniej kilka powodów, dla których warto zmieniać buty w biurze, gdy na dworze plucha a różnica temperatur wynosi dobrze ponad 30°:

  • Higiena i zdrowie: unikanie przegrzewania stóp w ogrzewanych pomieszczeniach jest równie istotne, co unikanie wychodzenia ze spoconymi stopami na zimno;
  • Biurowa elegancja nie idzie w parze z oblodzeniem: śniegowce nie pasują do dress code’u, a korzystanie z przeznaczonych do użytkowania w łagodniejszych warunków pantofli, szczególnie na obcasie, na mrozie i lodzie może skończyć się niebezpiecznymi poślizgami i upadkami;
  • Ruch na powietrzu: odpowiednie zimowe buty nie zniechęcą nas do spacerów podczas pluchy, a ruch na powietrzu jest niezwykle istotny dla dobrostanu. Bo nie ma złej pogody, jest tylko nieodpowiednio dobrane do niej ubranie. W tym buty.