Holiday Office 2020: 2 tygodnie na ludwiku

„Working From Holidays” stanowi nowy trend wpisujący się w całości w model uzdalnienia. Posiadająca ten sam trzyliterowy angielski skrót co „Working From Home” - czyli WFH – praca w turystycznych destynacjach staje się jednym z pierwszych obszarów systemowego rozszerzenia możliwości pracy poza biuro i dom.

Holiday Office to nie „Leaveism”

Przy czym nie mam tu na myśli niepokojącego trendu związanego z pracą podczas ustawowych wakacji, na którą decydowało się wielu z przepracowanych pracowników wiedzy: jak w popularnym wśród konsultantów dowcipie o specjaliście z Wielkiej Czwórki który wychodząc już o 17 z pracy do domu zdziwionym kolegom odpowiada: „Odczepcie się, ja jestem na wakacjach!”. Tutaj chodzi o wykonywanie regularnych obowiązków służbowych w sposób zdalny z dowolnej lokalizacji, która może być również lokalizacją turystyczno - wakacyjną. Praca Na Wakacjach jest dzisiaj bardzo mocno promowana przez rządzących w Wielkiej Brytanii, którzy upatrują w niej częściowego ratunku dla upadającego rodzimego rynku turystycznego. Spodziewam się, że podobne zachęty pojawia się za chwilę w innych krajach które ze względu na epidemię nie mogą liczyć na napływ zagranicznych turystów.

Dwa tygodnie wakacji przy 5 dniach urlopu

Praca z wakacji była uprawiana przez pracowników wiedzy od tak dawna, jak trwa zdalność. Ja sama w ten sposób pracuję już co najmniej od dekady, korzystając z możliwości jakie daje mobilność i optymalizując w ten sposób rodzinne wakacyjne plany. Dla mnie (i moich bliskich) najczęściej oznaczało to wyjazd i powrót w środku tygodnia – gdy pod gruszą zarówno kończyłam jak i zaczynałam kolejne okresy pracy, delektując się wolnym środkowym tygodniem prawdziwych wakacji. Bywały też i dłuższe wypady, jak miesiąc spędzony w ramach grantu naukowego mojego męża w Pizie, podczas którego formalnie wykorzystałam 10 dni urlopu, resztę czasu pracując w uroczym apartamencie z widokiem na Arno, po cichu ustalając to z moim ówczesnym menadżerem. No, ale to było już "dwie prace temu" i moje ukrywanie się ze zdalnością już dawno się skończyło.

Obecnie od kilku lat pracuję całkowicie zdalnie i nie muszę już uciekać się do żadnych tricków usprawiedliwiających moją fizyczną nieobecność. Jednak dobrze wiem, że podobne strategie aż do marca tego roku stosowało bardzo wielu pracowników wiedzy w Organizacjach, w których uzdalnienie zrealizowano nie systemowo tylko benefitowo i w związku z tym wiele możliwości pozostawało w szarej strefie niedopowiedzeń.

Jedną z pozytywnych zmian, jakie obecnie następują dzięki koronawirusowi, jest zmiana podejścia Organizacji do pracy na (dużą i coraz większą) odległość od biura, do której jesteśmy również mniej lub bardziej otwarcie namawiani przez rządzących. I choć dzisiejsze nawoływania decydentów do wyjeżdżania z pracą na wakacje są podszyte przede wszystkim strachem o kondycję sektora turystycznego, niekoniecznie zaś troską o dobrostan pracowników biur, to jednak cenię sobie ich pozytywny skutek. Obecna sytuacja pozwoli wreszcie na wyjście z szafy notorycznie pracującym z wakacji uzdalnionym.

2 tygodnie na ludwiku

Niestety, praca z wakacji generuje zestaw całkiem nowych wyzwań, czego obecnie doświadczam na własnej skórze. Otóż przełom lipca i sierpnia spędziłam zajmując się zwierzętami znajomych w pięknym domu zlokalizowanym w jednym z podwarszawskich miast – ogrodów. Niestety, mimo że jego właściciele na co dzień pracują umysłowo, to jednak nie korzystają oni z ergonomicznych mebli biurowych, które zapewne nie wpisywałyby się idealnie w historyzującą stylistykę ich domu. Z tego powodu od dwóch tygodni pracuję siedząc na „ludwiku” - czyli fotelu w stylu ludwikowskim, którego miękkie i zapraszające linie okazują się zdradliwe. Mimo doskonałej wygody, jaką daje korzystanie z nich przez krótki czas w relaksacyjnej pozie, to niestety meble te nie nadają się do regularnej pracy biurowej przy komputerze.

Trudno się więc dziwić, że konsekwencje przesiedzenia około 80 godzin pracy na ludwiku są dla mnie opłakane: odzywają się wszystkie kontuzje układu ruchu, ciężko nabyte latami siedzącej pracy. I choć Joga i ćwiczenia rozciągające trochę mitygują boleści to jednak tęsknię do mojego domowego biura z jego ergonomicznymi udogodnieniami. Ten przykład generuje szereg pytań związanych z wyposażeniem stanowisk pracy poza biurem – bo nie mam wątpliwości, że przedłużająca się praca w nieergonomicznych warunkach przyczyni się do wielu problemów zdrowotnych pracowników wiedzy. Nie ma przy tym co wyczekiwać tutaj na ustawodawcę, który co prawda pracuje nad wprowadzeniem nowych systemowych uregulowań dotyczących pracy zdalnej ale nie jest wcale jasne, czy zajmie się również fizycznymi elementami pozabiurowego stanowiska pracy, tylko samemu – zarówno na poziomie Organizacji jak i indywidualnym należy zadbać o ergonomię warunków pracy.