Homeoffice 2020: koniec początku

Powrót do zajęć służbowych po świętach umownie wyznacza koniec pierwszego etapu zmian związanych z przymusową pracą z domu, jakich doświadczamy w obecnej kryzysowej sytuacji. Mylą się ci którzy myślą że już niedługo, bo gdy tylko skończy się okres izolacji, wszystko wróci do względnej (starej) normy. Powrót do pozostawionego w początkach marca świata nie będzie możliwy jeszcze przez wiele miesięcy. Warto jak najszybciej zdać sobie sprawę, że zasady funkcjonowania społecznego zmieniły się na znacznie dłużej, niż tylko kilka pierwszych tygodni kryzysu.

Reguły dystansowania będą z nami tak samo długo, jak długo będzie istniało zagrożenie zakażenia wirusem, a ono nie zniknie za kilka tygodni wraz z końcem fazy izolacji. Specjaliści mówią nam wyraźnie: poza niezwykle trudnym sposobem na zniszczenie wirusa poprzez “odporność społeczną” - polegającym na samoczynnym i jednoczesnym wygaszeniu wszystkich jego ognisk poprzez izolację społeczną - wszystkie pozostałe realistyczne scenariusze zakładają nabranie odporności indywidualnej. A może się to stać na dwa sposoby: albo wszyscy przechorujemy koronawirusa, albo zostaniemy przeciw niemu wyszczepieni. Specjaliści obiecują szczepionkę za około 12 - 18 miesięcy w najszybszym możliwym wariancie, a dalsze wyprodukowanie odpowiedniej ilości dawek oraz wyszczepienie potrwa wiele miesięcy. Kończy się pierwszy, miesięczny sprint i trzeba przygotować się na dwu- lub trzyletni maraton, bo zmiany w środowisku pracy będą musiały trwać równie długo jak długo trwa ryzyko zakażenia. Co czeka nas w ciągu tych najbliższych lat? I jak będzie wyglądała praca w czasach dystansowania społecznego?

Stabilizowanie pracy z domu

Dlatego niewątpliwie czeka nas dalsza, miejmy nadzieję że niedługo już nie tak obligatoryjna, praca z domu. Właśnie dobiega końca pierwszy miesiąc przymusowego homeofisu, w ciągu którego nastąpiło masowe i niezwykle szybkie uzdalnienie pracowników biurowych w Polsce: porównanie danych z Eurostatu pochodzących z 2018 roku z informacjami zbieranymi w ankiecie prowadzonej przez Kinnarps, Polski Instytut Środowiska Pracy, Akademię Leona Koźmińskiego i Pro Progressio pokazuje bezprecendensową skalę tej zmiany: z 4.6% do około 80%. Z tak wielką zmianą w stylu pracy w tak krótkim czasie jeszcze nigdy nie mieliśmy do czynienia. I mogłoby się wydawać, że stratedzy środowiskowi będą hucznie otwierać szampany, bo ziścił się od dawna głoszony postulat zdalności. Tyle że skokowość i przymusowość tej zmiany zaskoczyła wszystkich, łącznie z osobami z pozoru najlepiej przygotowanymi, o czym ostatnio pisałam posługując się przykładem z mojego własnego gospodarstwa domowego.

Egzamin z błyskawicznego i masowego wdrożenia zdalności zdaliśmy całkiem dobrze. Rozmowy z liderami biznesów oraz z menadżerami biur wskazują na szeroki wachlarz zastosowanych rozwiązań, często bardzo nowatorskich i mocno nieortodoksyjnych, ale dobrze wspierających skokową zmianę. Dzisiaj już niemal wszyscy deklarują poradzenie sobie z pierwszą falą wyzwań i ustabilizowanie pracy zdalnej. Na pełne podsumowania przyjdzie jeszcze czas, ale już teraz można stwierdzić, że w pierwszych tygodniach przymusowej izolacji największymi wyzwaniami były technologia zarówno w aspekcie wyposażenia i aplikacji. Dlatego dostarczanie Użytkownikom do domów laptopów (lub desktopów), poprawa przepustowości łączy internetowych oraz opanowywanie całego ekosystemu aplikacji umożliwiających zdalną pracę, z tuzinem najpopularniejszych komunikatorów na czele, zajęło czas i uwagę wielu z nas. Nie dziwi więc, że w sytuacji tylu nowych wyzwań, wielu z nas deklarowało wzmożoną aktywność zawodową w pierwszych tygodniach izolacji.

W bystrym opanowaniu pierwszej fali zdalności pomaga nam niewątpliwie nasz narodowy charakter, który najpełniej daje o sobie znać w sytuacjach kryzysowych. Umiejętność szybkiego zrywu a także, co okazało się równie ważne w minionych tygodniach, zamiłowanie do tworzenia w miarę dobrze działajacych prowizorek mamy wszyscy we krwi. W pierwszych dniach pracy z domu po naszej stronie był też efekt nowości. Mogliśmy po raz pierwszy wejść do domów naszych współpracowników i klientów z kamerą, zobaczyć ich współmieszkańców i pośmiać się z dzieci, których pojawianie się na służbowych telekonferencjach zaowocowało już całą nową odmianą internetowych memów.Tylko że ten pierwszy efekt nowości szybko się wyczerpie i w jego miejsce wejdzie homeofisowa rutyna. Rozsiądźmy się więc możliwie wygodnie przy naszych nowych stanowiskach pracy zmontowanych na salonowych sofach, deskach do prasowania oraz pudełkach ustawionych na parapetach okien i zastanówmy, co dalej?

Z akcyjności w długookresowość

Dalej będzie trudniej. Kończy się okres pierwszego zrywnego działania i akcyjnego dostosowywania do nowej sytuacji i ten stosunkowo najłatwiejszy dla naszej zbiorowości czas mamy już za nami. Teraz czeka nas nudny i żmudny, oraz wielokrotnie dłuższy okres funkcjonowania według nowych norm i zakazów spowodowanych potrzebą dystansowania społecznego. Na całe szczęście nie będzie on wymagał długiego okresu bezwzględnego pozostania w domach. Ale powrót do biura, który już planujemy zwieloma naszymi Klientami, będzie najpewniej tylko częściowy i powiązany z wieloma dodatkowymi obostrzeniami.

Trzeba więc przyzwyczaić się do zdalnej rutyny i działać najlepiej, jak się da, w warunkach zarazy: wstawać co dzień rano i rozpoczynać szereg obowiązków służbowych często nie przechodząc w tym czasie nawet kliku metrów w naszych małych mieszkaniach. Godzić pracę i życie rodzinne, lub radzić sobie z przedłużającą się samotnością. Realizować zarówno dotychczasowe i jak często zupełnie nowe obowiązki służbowe. Dostosować swoje domowe stanowisko pracy do stałego trybu, często poprzez dodatkowe jego doposażenie. Zadbać o ergonomię i wygodę, bo wielomiesięczna praca w nieodpowiednich warunkach odbije się na naszym zdrowiu, a teraz dbanie o siebie pozostaje jednym z najważniejszych obowiązków.

Trzeba też dbać o zachowanie pogody ducha i nie wpadać w defetyzm. Wspierać naszych, równie jak my sfrustrowanych izolacją, współdomowników oraz współpracowników. Wyłapywać tych z nas, którzy osuwają się pesymizm i depresję, i dawać im oparcie. Wzmacniać sieć kontaktów niekonicznie dla "celow networkingowych" tylko przede wszystkim dla ludzkiego wsparcia. Szukać nowych rozwiązań i pomysłów na redukowanie skutków kryzysu zarówno dla naszych organizacji jak i dla nas samych. Dbać o utrzymanie stałej rutyny chociażby poprzez staranne ubieranie się do telepracy. Nie popadać w homeofficeowy stupor. Szczególnie teraz jest niezwykle ważne aby nasi telerozmówcy odbierali od nas wyraźny pozytywny komunikat, że jesteśmy na posterunku i sprawnie działamy.

Osobiście traktuję całą tę sytuację jak trudny egazmin z życia. Cytując naszą noblistkę - coś nas testuje, i ten test trwa.