Koniec Architektury

Podczas panelu otwierającego wrocławską edycję Property Forum Oskar Zięta, jeden z najbardziej znanych na świecie polskich architektów i projektantów, którego „dmuchane ze stali” meble przyniosły mu wiele nagród, zaskoczył wszystkich stwierdzeniem, że tak naprawdę to chciałby dziś być Urbanistą. Dlaczego wiodący Architekt „wychodzi z szafy” jako niespełniony wielkoskalowy projektant przestrzeni? Zięta w swojej niezwykle emocjonalnej wypowiedzi sam zarysował kilka ku temu najważniejszych powodów, w tym również osobistych, natomiast dla mnie pośród nich najbardziej nośnym jest ogłoszony przez niego rychły koniec Architektury. To stwierdzenie zarezonowało mocno z moimi własnymi przemyśleniami, ponieważ w różnych odsłonach trafiam na nie wielokrotnie w ostatnich tygodniach.  Czy projektowanie architektoniczne jakim je znamy rzeczywiście się kończy?

Panie i panowie, Architektura w Polsce skończyła się

Koniec Architektury, przynajmniej tej typowej i powtarzalnej, a więc jej olbrzymiej części użytkowej,   właśnie następuje na naszych oczach. Główną tego winowajczynią jest rewolucja PropTechowa, a w szczególności automatyzacja procesu projektowego. Oceniam, że często z pożytkiem dla produktu końcowego. Szczególnie w przypadku architektury komercyjnej zbyt często zdarzało mi się obserwować, jak przy projektowaniu nowych budynków kolejni Architekci „odkrywali koło” lub, co gorsza, wcale go nie odkrywali i popełniali na nowo te same stare błędy. Pamiętam jak dziś warsztaty projektowe sprzed kilku lat, gdzie w wielobranżowym zespole specjalistów analizowaliśmy potencjał projektu wielofunkcyjnego w jednej z najlepszych warszawskich lokalizacji, realizowany przez jednego z największych w naszym kraju deweloperów, i zaprojektowanego przez jedną z najbardziej doświadczonych pracowni architektonicznych w tym kraju. Wydawało by się, że powinien to być absolutny samograj. A jednak nie  - specjalistka zajmująca się rynkiem handlowym przytomnie zauważyła, że wymyślone przez wiodącego Architekta dla wiodącego Dewelopera handlowe powierzchnie w parterach budynków mają źle zaprojektowany system ogrzewania: kratki podłogowe zlokalizowane wzdłuż fasady budynku uniemożliwiały wykorzystanie tej handlowo najlepszej powierzchni. Architekci popełnili błąd, kalkując typowe dla rozwiązań biurowych na handlowe przyziemie. Ten błąd, gdyby nie został na czas wyłapany przez czujną specjalistkę, skończyłby się kosztownymi stratami po stronie Dewelopera.

Budynek jako ekosystem

W ukierunkowanym na mierzalne i najlepiej finansowe miary sukcesu inwestycji zmienia się podejście do Architektury. Sukces rynkowy, powiązany z wydajnością w użytkowaniu, a nie branżowe nagrody i aplauz publiczności, są dziś najbardziej cenionymi wyznacznikami dobrego projektu. Najważniejsze stają się więc perspektywy widzenia dwóch grup:  Kupujących, którzy traktują budynki jako aktywo którego wydajność ma być zmaksymalizowana, i Użytkowników, dla których najważniejsza jest optymalizacja. Przyznam się, że takie podejście do „środowiska zabudowanego” jest mi osobiście najbliższe – jako Strategowi Środowiskowemu z dyplomem Architekta i uprawnieniami Rzeczoznawcy Majątkowego. W tym kontekście dobrze widać, dlaczego rośnie rola zielonych i dobrostanowych certyfikacji - bo dają one miarodajne porównanie parametrów użytkowych nieruchomości które są najważniejsze dla dwóch kluczowych zainteresowanych nimi grup (Kupujących i Użytkowników).

Koniec demiurgowania

Rynek nie ceni dzieł sztuki architektonicznej z tej właśnie przyczyny, że często nie są one wydajne i optymalne. Architekci we własnym gronie mogą wylewać gorzkie żale i kląć na nieprzychylną im rzeczywistość w ogólne i inwestorów w szczególe, ale ja myślę, że ta zmiana podejścia do Architektury wyjdzie nam wszystkim Użytkownikom na dobre. I nie uważam, że zabraknie pracy i wyzwań dla kreatorów przestrzeni. Bo choć skończą się te typowe „zabawy bryłą” w projektach komercyjnych i mieszkaniowych (bo optymalizacja wykorzystania działki i uwzględnianie zapotrzebowania rynkowego już dziś sprowadza je do dość żałosnego ćwiczenia doklejania fasad w miejsce kreatywnego projektowania) to Projektanci będą mieli mnóstwo do zrobienia w dwóch pozostałych skalach projektowania przestrzennego – Urbanistyce i Wnętrzach.

Przestrzenna triada

W potocznym podejściu można skale projektowania przestrzennego podzielić na trzy: Urbanistyczną (czyli wielkoskalowe i zwykle długoterminowe planowanie układów przestrzennych), Architektoniczną (czyli średnioskalowe projektowanie budynków i budowli) oraz skalę Wnętrz (najczęściej krótkoterminowych aranżacji wnętrzarskich). Wszystkie trzy „branże projektowania przestrzennego” przechodzą obecnie gwałtowną rewolucję związaną z aplikacją różnorodnych technologii IT, a pracujący w nich specjaliści muszą zmierzyć się z kolejnymi rewizjami i przełomami w swojej zawodowej praktyce. Niektórzy z nas przechodzą kolejne kryzysy akceptując zmiany, inni wykorzystują je do osobistego i zawodowego rozwoju.

Oskar Zięta, mistrz wnętrzarski który przechodzi gołym okiem widoczny kryzys wieku średniego (piszę to ze zrozumieniem, bo sama jestem z sąsiedniego rocznika), marzy o wielkiej skali. Jego zainteresowanie Urbanistyką jest dla mnie o tyle interesujące, że sama przeszłam dokładnie odwrotną ewolucję zawodową – zaczynałam od Urbanistyki, by na koniec odnaleźć się we Wnętrzach. Zięta nie boi się marzyć, i otwarcie roztacza wizje Urbanistyki realizowanej w innym niż dzisiaj paradygmacie, realizowanej w oderwaniu od bieżączek i politycznych chwilówek.  Urbanistyce wzmocnionej badaniami ilościowymi i socjologią, które pozwolą na planowanie prewencyjne (np. w kontekście nowych wyzwań transportowych takich chociażby jak pojazdy autonomiczne), która zastąpi dzisiejsze reaktywne i ubłocone interesownością podejście. Oskar Zięta jest idealistą z wizją, który w dodatku ma rację, za co go podziwiam.