Powrót do biura? Z dwumiesięcznym wyprzedzeniem

Na jednym z nowszych projektów realizowanych dla firmy z sektora BSS usłyszałam od Office Manager, że powrót do biura w jej Organizacji będzie ogłoszony pracownikom z co najmniej dwumiesięcznym wyprzedzeniem. I że ich zespół już został o tym poinformowany. O takim samym sposobie planowania powrotów słyszałam już wcześniej od innego Klienta, ale jak okazuje się dwa różne zespoły doszły do podobnych konkluzji całkowicie niezależnie. Skąd się bierze ta zbieżność w planowaniu powrotów i ogłaszaniu ich ram czasowych? Bo taka informacja daje większe poczucie komfortu i kontroli oraz możliwości planowania szczególnie tym Użytkownikom, którzy w czasie pandemii zdecydowali się na poważne zmiany mieszkaniowe. A takich osób – zdaje się – z przybywa wraz z wydłużającym się okresem pandemii. Dziś wyjaśniam powody planowania dwumiesięcznych terminów powrotów, których ogłaszanie mam nadzieję stanie się dobrą praktyką w kolejnych Organizacjach.

Miesiąc to za krótko

Dopytując o genezę tej konkretnie długości okresu powrotów Klienci nie mają problemu z określeniem, dlaczego zadecydowali się na dwa miesiące. Otóż "rozpoznanie bojem" dowiodło, że krótsze terminy nie są realistyczne. Niektóre Organizacje mają za sobą już próby (przynajmniej częściowych) powrotów w okresach lockdownowej odwilży i wiedzą, że zwoływanie zespołu z miesięcznym lub krótszym (np. dwutygodniowym) obwieszczeniem generowało wiele wewnętrznego zamętu: ci spośród członków ich zespołów, którzy najszybciej przystosowali się do zmiany, na przykład stosując (na razie głównie wewnątrzkrajowy) geoarbitraż, często nie byli w stanie w tak krótkim czasie wprowadzić koniecznych do powrotu zmian w swoim życiu osobistym, i starali się o dyspensę od centralnie założonych warunków. Tak było już latem 2020, kiedy na fali spadającej liczby zachorowań wiele Organizacji oczekiwało jeszcze powrotu do przedkowidowego stylu pracy. Warto zaznaczyć, że dzisiaj niknie również samo oczekiwanie powrotu do przedpandemicznej kultury pracy.

Pracuję daleko od domu czy mieszkam daleko od pracy?

Wydaje się, że wraz z przedłużającym się okresem fizycznego dystansowania rośnie proporcja osób, które mieszkają coraz dalej od miejsca pracy. Niestety, brakuje danych dotyczących pracowniczych relokacji a i same organizacje z różnych powodów unikają dopytywania o osobistą sytuację swoich pracowników. Ocenę rzeczywistej skali pandemicznych przeprowadzek utrudnia bardzo przestrzały system meldunkowy, który nie nadąża za rzeczywistą mobilnością mieszkańców Polski. Natomiast pewien ogląd sytuacji dają informacje z rynku najmu mieszkań, które zarówno w Warszawie jak i innych dużych miastach Polski wskazują na znaczne spadki cen najmu związane z dużo mniejszym niż przed rokiem popytem. Chętnych do mieszkania w biznesowych centrach ubywa.

Dwa miesiące na powrót… dla chętnych

Gwarantowane przez moich rozmówców dwumiesięczne okresy powrotu dają pracownikom, przynajmniej w ocenie wewnętrznych zespołów kryzysowych, komfort czasowy na ponowną relokację. Jednak z każdym kolejnym miesiącem utrwalającej się pracy zdalnej na plan pierwszy coraz bardziej wysuwa się pytanie nie o to „KIEDY” tylko „CZY” w ogóle do biur wrócą ci pracownicy, którzy już zdecydowali się na relokację. Przyznam się, że odpowiedź na to pytanie staje się dla mnie coraz mniej oczywista, bo już kilka spośród Organizacji z którymi obecnie współpracuję zdecydowało się zrezygnować z jakiegokolwiek narzucania swoim Użytkownikom miejsca ich pracy również po pandemii, planując możliwie pełne wdrożenie modelu pracy zdalnej. Co wcale nie oznacza, że firmy te postanowiły zrezygnować całkowicie z biura. Biuro pozostanie, ale zmieni się jego funkcja ze stałego miejsca pracy na „hub”, „klub” lub „totem” z którego, w miarę swoich osobistych oraz biznesowych potrzeb, będą korzystać chętni do tego pracownicy.

Coraz więcej firm przymierza się obecnie do takiego nowego, uznaniowego modelu (częściowych) powrotów. Kieruje nimi chęć zatrzymania najlepszych i najwartościowszych pracowników, bo często są te same osoby, które jako pierwsze zdecydowały się na relokację. Cóż, talenty rozproszyły się i na prawdę niełatwo będzie je z powrotem zagonić do biura. Raczej na pewno nie wrócą do niego na starych zasadach. Również z tego powodu nie ma co spodziewać się dużej fali powrotów wiosną tego roku. Bo choć firmy coraz częściej ogłaszają swoim pracownikom, że poproszą ich o powrót z dwumiesięcznym wyprzedzeniem, to jednak na ogłoszenie takiego powrotu jeszcze chyba nikt się nie zdecydował.

*zdjęcie pochodzi z Unsplash