Sieci wiedzy - zarys teorii korpo-polo

Uważam, że na naszym własnym podwórku wciąż brakuje biznesowej autorefleksji, a olbrzymie obszary naszej zawodowej rzeczywistości pozostają wciąż niezbadane. Dlatego istotną pozycją w mojej biblioteczce Stratega Środowiskowego stała się książka Karoliny J. Dudek “Sieci Wiedzy: Teoria zarządzania między nauką a praktyką”. Praca Karoliny na podstawie analizy serii wywiadów z absolwentami Szkoły Głównej Handlowej ze wczesnych roczników 80’tych podsumowuje i wyjaśnia pierwsze doświadczenia zawodowe tych uprzywilejowanych Millenialsów. Przy okazji tworząc bardziej złożoną diagnozę mechanizmów działania “korpo-polo”, czyli wyłapując sporo naszych lokalnych zasad twórczego (prze)tworzenia modelu korporacyjności. Poprzez opowieść o perypetiach absolwentów esgieha (bo tak się zwykło mawiać na tę wiodącą szkołę biznesową), snutą z bardziej dojrzałej, bo odległej o kilka lat perspektywy specjalistów o tym, jak wpadali w wir swych pierwszych projektów, autorka skutecznie definiuje podstawowe wyznaczniki naszej glokalnej, wyraziście odmiennej kultury biznesowej pierwszej i drugiej dekady XXI wieku.

Biznes robiony w “Polskingu”

Co nas wyróżnia? Karolina sygnalizuje wiele obszarów, z których najważniejsze dla mnie są:

  • Sztywne modele edukacyjne, nawet na tej jednej z najlepszych uczelni ekonomicznych w kraju pozostają tylko pozornie progresywne (a przynajmniej pozostawały jeszcze 15 lat temu, a moje doświadczenia z nowych esgiehowym narybkiem każą mi myśleć, że niewiele się w tej kwestii do dzisiaj zmieniło). Bo oferowana elastyczność doboru wykładów (czy też elastyczność programu) niekonicznie przekładała się na ich zawartość - którą z perspektywy czasu dość surowo ocenili sami absolwenci. Myślę, że doświadczenie nieprzystawalności wiedzy ze studiów do praktyki zawodowej jest dość powszechne również wśród absolwentów innych uczelni, i sama jako dyplomowany architekt coś o tym wiem, ale warto zauważyć, że Karolina w dyskursie o kierunek kształcenia przyjmuje inną od typowo biznesowych pozycji. Autorka wale nie nie chce, za większością polskich biznesmenów, z uczelni wyższych uczynić technicznych uniwersytetów biznesowych. Wręcz przeciwnie - Karolina sugeruje, że ich sposób pozornego naśladowania biznesu tylko pogarsza sprawę, a uniwersytety powinny pójść w stronę jeszcze większej abstrakcji i nie dawać wiedzy, a jedynie narzędzia do jej pozyskiwania, bo każda wiedza dzisiaj poznana szybko się zdezaktualizuje. Czyli zamiast ryby dawać wędkę i w trakcie wyższej edukacji budować ogólny system pojęciowy, który ukształtowany absolwent będzie mógł w przyszłości elastycznie wypełnić najróżniejszą treścią;
  • Nasze poddanie się anglosaskiej kolonizacji na miękko - czyli przejęciu lub zaabsorbowaniu wzorców menadżerskich od liderów z aglosaskiego kręgu kulturowego, zarówno dzięki własnym migracjom zawodowym jak również za pośrednictwem biznesowych ekspatów - o których rozmówcy Karoliny pieszczotliwie wypowiadają się jako o “Dużych Misiach” - czyli niekoniecznie najlepszych specjalistach zrzucanych przez centrale na nasze lokalne latyfundia. Najlepiej widocznym przejawem tej kulturowej dominacji w biznesie jest jest język, swoista odmiana branżowego “Polskingu”, który duże grupy zawodowe budują i kultywują z lubością - a zidentyfikowane przez Karolinę powody tego fenomenu każą myśleć, że jeszcze długo nie pozbędziemy się anglicyzmów z naszego zawodowego języka. Wręcz przeciwnie, Polsking rozkwita;
  • Twórcza inkorporacja socjalistycznych modeli i zwyczajów pracy oraz znacznie trwalszych modeli społecznych od tych przywiezionych z zachodnich korporacyjnych struktur, co tłumaczy hierarchiczność czy wręcz feudalność stosunków zawodowych w wielu działających w Polsce organizacjach z jednej strony, ale też umożliwia (prawda, niewyrażone w książce wprost) dość duże możliwości zawodowe kobiet, które przynajmniej na pierwszych etapach kariery są takie same, jak mężczyzn.
  • Kluczowa rola menadżerów średniego szczebla, którzy przynajmniej dla młodych i nowych w organizacjach osób są kluczowymi decydentami kształtującymi ich zawodową rzeczywistość. Przy czym w opowieściach rozmówców Karoliny uderza nadal częściowe ich radzenie sobie ze złożonością biznesowej rzeczywistości, co owocuje głębokim dysonansem pomiędzy zestawem wartości wyrażanych (takich jak choćby produktywność) a tych rzeczywiście kształtujących korporacyjną codzienność (definiowanych jako układowość).

Przestrzenie dla sieci wiedzy

Co z książki “Siedzi wiedzy” zabieram sobie jako Strateg Środowiskowy? Przede wszystkim samo pojęcie “sieci wiedzy” zdefiniowane jako wybitnie nieformalny, relacyjny, i oparty na (nie tylko dobrych) praktykach system pozyskiwania praktycznej informacji i uczenia się. Od razu przechodzę do wniosków, bo bez wątpienia model komunikacji, jaki Karolina diagnozuje jako najbardziej skuteczny sposób zbierania, gromadzenia i przekazywania wiedzy, włącznie z moim ulubionym “powerpointowaniem”, najlepiej wspierają przestrzenie przeznaczone do Pracy Opartej na Aktywności. Cała część książki poświęcona korporacyjnym repozytoriom wiedzy zasługuje na bardzo szczegółową uwagę specjalistów zajmujących się tworzeniem przestrzeni pracy.

Polecam książkę Karoliny wszystkim Strategom Środowiskowym oraz tym, którzy chcą zrozumieć zasady działania biznesu nie “gdzieś tam” tylko tu, na tej ziemi, nawet pomimo tego że lektura pozostawiła we mnie niedosyt. Autorka włączyła swój bardzo dobry reflektor, którym naświetla wiele kluczowych obszarów polskiej korporacyjnej rzeczywistości, ale poczyniwszy obserwację - zostawiła. Ja natomiast myślę, że warto poświecić nim więcej uwagi i pogłębić refleksję. Mam nadzieję, że to się uda. Karolina jest dzisiaj bardzo zajętym praktykiem ale kto wie, może w przerwach pomiędzy wspieraniem Klientów uda jej się powrócić do swoich rozmówców za kilka lat, aby opowiedzieć nam o nich więcej. Wtedy już te “wilczki z esgiehu” będą dojrzałymi wilkami, których historii ciąg dalszy bardzo chętnie poznam.