Wellness: Ergonomia, głupcze!

Ergonomia stanowi jeden z najlepiej rozpoznanych elementów środowiska pracy. Wielokrotnie powtarzane na obowiązkowych szkoleniach BHP, łatwo dostępne informacje i oczywiste (choć częściowe) remedia w postaci dobrze zaprojektowanych mebli - wcale nie skutkują powszechnym stosowaniem zasad ergonomii w biurowej codzienności. Choć dobrze wiadomo, z jakimi problemami wiąże się niehigieniczna praca, większość z nas mniej lub bardziej świadomie je ignoruje.

Niedawno (ponownie) przeszłam szereg szkoleń dotyczących ergonomii miejsca pracy oraz lekcji prawidłowego ustawienia mebli do pracy biurowej. Uważam, że naprawdę było warto, a poza wiedzą praktyczną - jak wyregulować fotel biurowy i biurko – w tym procesie podłapałam kilka ciekawych anegdot, dotyczących chociażby ergonomicznego siedzenia. Otóż niedawna sesja zdjęciowa w jednej z wiodących firm meblarskich mało nie zakończyła się fiaskiem, gdy profesjonalnej modelce kazano siedzieć bez ruchu w ergonomicznej pozycji. Wytrzymała niecałe 10 minut, po czym zagroziła przerwaniem pracy, jeśli nadal nie będzie się mogła poruszyć. Bo nawet najbardziej ergonomiczna pozycja po krótkim czasie staje się niewygodna, a istotą biurowej ergonomii jest ruch i zmiana.

15,000 kroków

W ergonomii miejsca pracy to właśnie aktywność fizyczna, a nie jedynie idealna pozycja ciała, jest najbardziej poszukiwanym rozwiązaniem. I nawet najlepsze biurka z regulowaną wysokością nie zapewnią odpowiedniej higieny pracy, jeśli korzystający z nich na stojąco Użytkownicy nie będą wykonywali choćby najdrobniejszych ruchów. To nieprawda, że do pełni szczęścia wystarczą nam ergonomiczne i dobrze wyregulowane meble. Niestety, okazuje się, że drobne zmiany pozycji i niewielki biurowy ruch to nadal co prawda niezbędne, ale niewystarczające minimum zapewniające fizyczny dobrostan. Do uzyskania prawdziwej fizycznej równowagi potrzeba nam znacznie więcej aktywności: i choć pozytywne działanie ruchu Użytkownicy odczuwają już podobno przy 6 – 8,000 kroków dziennie, to rzeczywista różnica, która przekłada się na wydłużenie życia w dobrym zdrowiu, to około 15,000 kroków. Każdego dnia, praktycznie bez wyjątku.

Sama wiem jak trudno na taki wysiłek znaleźć czas w napiętym kalendarzu, w dodatku gdy wszystko wokół nas zostało jakby stworzone do bezruchu. Mam dzisiaj za sobą bardzo pracowicie spędzony dzień, podczas którego przeleciałam tysiące i przejechałam kilkaset kilometrów. Gdy jednak, siedząc późnym wieczorem na lotnisku, staram się podliczyć rzeczywisty wysiłek ruchowy wykonany pomiędzy samolotami, taksówkami i transferami to wychodzi mi, że zrobiłam dzisiaj około 2,000 kroków, z czego tylko jakieś 50 na zewnątrz budynków. Straszne.

Już nie wierzę w popsute krokomierze

W tym kontekście przypomniał mi się dawny dobrostanowy projekt. Otóż w ramach „wdrażania wellnessu” zainteresowanym konkursem Użytkownikom rozdaliśmy proste krokomierze, które przez tydzień miały rejestrować ich ruch. W zabawie, do której zrobiliśmy wprowadzenie zawierające opis pożądanych standardów wprowadziliśmy też pojęcie 10,000 kroków. I choć rekordzistka rejestrowała dziennie prawie 20,000 ruchów, to przeciętna z pozostałych krokomierzy wyszła zatrważająco niska – pomiędzy 4 a 6,000. Najbardziej jednak zaskakujące było to, co stało się potem: ci mało ruchliwi Użytkownicy zakwestionowali jakość krokomierzy które według wielu z nich dawały nieodpowiednie do ich ruchu odczyty. Ponieważ byli to nieformalni liderzy zespołu to ich opinię przyjęto bez dalszego kwestionowania. Zabawę (wraz z nagrodami) zarzucono, a krokomierze zwrócono producentowi. Temat się rozmył.

Dopiero z perspektywy czasu widzę, że ówczesne zerwanie projektu „krokomierzowego” i zrzucenie winy na producenta miniaturowych mierników ruchu było najgorszym możliwym rozwiązaniem w tej sytuacji. I pluję sobie teraz w brodę że odpuściłam, bo byliśmy tak blisko odebrania ważnej lekcji z ergonomii. Na szczęście nic straconego – na moich kolejnych projektach będę namawiać Klientów do postawienia sobie podobnych wyzwań i nie dam się zrazić malkontentom obwiniającym technologię.

Zaaplikuj sobie ruch

Jedno jest pewne: odpowiedniej, bo wynoszącej piętnaście setek kroków dziennie, dawki ruchu nie zapewni nam żaden, choćby i najbardziej aktywny, spośród obecnie dostępnych modeli pracy biurowej. I choć mam nadzieję, że naszemu środowiskowemu środowisku uda się w przyszłości zniwelować biurowy bezruch, to jednak obserwując kierunek obecnie panujących trendów muszę być sceptyczna. W imię źle pojmowanej wygody coraz bardzie unieruchamiamy nasze ciała, nie tylko (ale przede wszystkim) w pracy. Częściowo pomogłoby wprowadzenie do biura typologii ruchu, takich jak bieżnie lub coraz modniejsze „rowery biurowe”, jednak prawdziwej zmiany w ilości codziennego ruchu można doświadczyć jedynie wkomponowując regularną aktywność fizyczną w swoje życie codzienne. I nie chodzi tu o dojeżdżanie 2 x w tygodniu na siłownię (obecna pora roku to okres największej sprzedaży długoterminowych karnetów na fali noworocznych zobowiązań), tylko o regularne chodzenie, dobieganie lub dojeżdżanie - ale na rowerze, hulajnodze lub wrotkach – do pracy. Nawet w niepogodę!