Co mają wspólnego klocki lego z outsourcingiem?

Ostatnio podczas kursu Disruptive Strategy na Harvard Business School mieliśmy przyjemność słuchać Taylor Davis – młodej skrzypaczki, która zaczęła grać po skończeniu liceum. Dziś kilka lat później ma ponad 2 miliony subskrybentów na YouTube, sama produkuje muzykę, ją dystrybuuje, a jej utwory są wykorzystywane na ścieżkach dźwiękowych filmów, seriali i gier komputerowych. Same utwory mają po kilkadziesiąt milionów odsłon.

Na jej przykładzie śledziliśmy, jak zmienia się biznes dzięki technologii. A ona sama wykorzystuje szansę jaką daje jej rynek ułożony w sposób modułowy.

Taylor wykorzystuje:

1. YouTube – żeby pokazywać swoją muzykę w formie obrazu

2. Social Media – żeby dotrzeć do swoich fanów, aktualnych i potencjalnych słuchaczy

3. Sprzęt elektroniczny – mikrofony, komputer, klawiaturę midi, software, żeby nagrać i wyprodukować swoją muzykę

4. Itunes, Spotify, Amazon – żeby publikować swoje single i płyty sama.

Nigdy nie podpisała umowy z wytwórnią płytową, a te powyższe elementy traktuje jako moduły, które łączy ze sobą w dowolnej kombinacji jak i kiedy chce, żeby najlepiej służyły jej twórczości. Każdy z tych modułów istnieje jako oddzielny rynek i może być wykorzystany w zależności od aktualnej potrzeby. Każda z tych części niczym klocki lego może być ułożona w taki sposób, żeby dać za każdym razem inny efekt. Sama Taylor może dzięki temu działać w sposób elastyczny, szybko reagować na potrzeby swoich słuchaczy i wreszcie może tworzyć swoją muzykę niezależnie od wytwórni muzycznych.

W tym samym czasie cała branża wytwórni muzycznych działa według strategii integracyjnej – przez lata istnienia zintegrowała i uzależniła od siebie:

1. Muzyków

2. Kompozytorów

3. Producentów

4. Media (radio, telewizja, Internet)

5. Dystrybutorów

6. Producentów CD

7. Sale koncertowe

8. Agencje koncertowe

żeby wyprodukować muzykę i dotrzeć do słuchaczy, inwestując gigantyczne sumy pieniędzy na integrację każdej z gałęzi, dziś z wyraźną tendencją malejącą i bez pomysłu na wzrost.

W świecie integracyjnym żaden z tych elementów nie może istnieć samodzielnie – muszą istnieć wszystkie razem, żeby wyprodukować i sprzedać płytę. Jeśli zmienimy jeden element, musimy zmienić lub dostosować wszystkie pozostałe. Tak złożona struktura wymaga dużych nakładów, poniesienia wysokich kosztów, kontroli i procedur, żeby to wszystko ogarnąć i zintegrować ze sobą. Kiedy następuje zmiana, każdy projekt wymaga złożonych procesów zarządzania zmianą, często powolnych i nieefektywnych, a w wielu przypadkach kończących się fiaskiem.

W dobie mediów elektronicznych – tzw. streamingowych jak Spotify czy Deezer, wielkie koncerny muzyczne przeżywają ogromne kłopoty i przegrywają z pojedynczymi osobami.

Dla wielu branż nastaje era modułów. Branża medialna jest tego doskonałym przykładem (wydanie książek, magazynów, programów telewizyjnych czy nawet filmów fabularnych jest dziś dostępna dla pojedynczej osoby bez angażowania całej machiny przemysłu medialnego) – jak widać branża muzyczna jest tylko jednym z przykładów. W cenie jest dziś umiejętność łączenia tych modułów tak jak kiedyś kropek w jedną całość.

Doskonałym przykładem rynku modułowego jest rynek automotive – gdzie każdy z elementów może być wytworzony przez zewnętrznych dostawców, a fabryki stały się montowniami, które też w dużej mierze można oddać na zewnątrz. To co jest wartością samą w sobie to projekt i wizja projektanta. Reszta to doskonałe połączenie modułów w jedną całość.

Za chwile będą banki, ubezpieczenia, medycyna, handel, transport, produkcja złożonych mechanizmów, które już dawno zakończyły integracyjny proces swojego rozwoju ponosząc gigantyczne na to pieniądze – niestety nie w pełni jeszcze zamortyzowane.

A zagrożeniem dla rynku integracyjnego dzięki technologii są małe zespoły, które mogą działać na taką skalę jak globalne koncerny. Są przy tym niewykrywalne do momentu, aż jest już za późno na skuteczną z nimi walkę.

Dzięki technologii świat zmienia się szybciej niż myślimy. A branża outsourcingowa zamiast się zwijać będzie przeżywać swoje 10 min – i to wcale nie dzięki robotyzacji i automatyzacji, ale dzięki zrozumieniu strategii modułowej. Ci, którzy tę strategię zrozumieją pierwsi wygrają ten wyścig.

Umiejętność wyłapania branży, która jest już tak doskonale zintegrowana to właśnie szansa na wprowadzenie strategii modułowej, czyli takiej, w której każdy moduł może działać niezależnie i być z powodzeniem poddany outsourcingowi. Wówczas firma outsourcująca jest właścicielem pomysłu, a nie wykonania. Jest jak Taylor, która decyduje o efekcie końcowym zlecając na zewnątrz wykonanie każdego z klocków. Paradoksalnie to właśnie daje Taylor poczucie wpływu na efekt końcowy. A samo rozwiązanie elastyczność, szybkość i dzięki niskim kosztom stałym wysokie marże.

Uczestniczę w wielu dyskusjach na temat tego co można outsourcować, a co nie. Szukajcie w swoich organizacjach tych obszarów, które już są zintegrowane. To tam należy szukać możliwości na dalszy outsourcing.