Czy wielki outsourcing ma szansę wyjść w wielkich miast?

Co jakiś czas na rynku pojawiają się informacje o tym, że Polska jest liderem w pozyskiwaniu inwestycji typu BPO/SSC/R&D lub ITO i innych trójliterowych trudnych do zrozumienia opisów przedsiębiorstw. Prasa i eksperci z wielu stron rozpisują się w samych superlatywach w odniesieniu do rozwoju tak zwanego sektora nowoczesnych usług dla biznesu, ale wciąż tematyka ta w mediach nie zyskuje stałej, bądź istotnej obecności. Z drugiej strony uaktywnia się dość szerokie grono tak zwanych „hejterów”, krytykujących tę branżę i sceptycznie podchodzących do jej znaczenia dla polskiej gospodarki. To w zasadzie szablonowe i typowe podejście w sytuacjach kiedy nie do końca jest wiadomo, o co tak naprawdę chodzi.

Zacznijmy więc może od samego początku, czym te przedziwne skróty są , co oznaczają, i skąd wzięła się moda, a raczej nie tyle moda, co obecność branży BPO w Polsce. Na wstępie warto zaznaczyć, że BPO, to nie Biura Porad Obywatelskich, aczkolwiek to dokładnie ten sam skrót tworzony z pierwszych liter trzech słów. BPO, w rozumieniu jakim pojawia się w prasie ekonomicznej, to Business Process Outsourcing, co po polsku oznacza Outsourcing Procesów Biznesowych. A czym tak naprawdę te procesy biznesowe są? No cóż, dla każdej organizacji są czymś innym, lecz najpowszechniejsze z nich to procesy finansowo-księgowe, kadrowo-płacowe, administracyjne, windykacyjne, zakupowe, analityczne, informatyczne i inne. Skoro procesy, o których mowa są tak naprawdę podstawowymi dla funkcjonowania każdej organizacji, to dlaczego mają tak istotne znaczenie dla polskiej gospodarki? Dzieje się tak dlatego, że większość z firm świadczących obsługę procesów biznesowych to ogromne zakłady pracy, dające zatrudnienie wielu osobom zarówno ze specjalistycznym wyższym wykształceniem, jak i osobom posługującym się językami obcymi, a nawet studentom i absolwentom szkół technicznych, którzy dopiero rozpoczynają swoją przygodę z karierą zawodową. Średnia wielkość tak zwanych centrów operacyjnych BPO, które w ostatnich latach powstawały w Polsce, to firmy zatrudniające ponad 150 osób. Dla tylu osób należy wynająć nowoczesną powierzchnię biurową, zapewnić infrastrukturę teleinformatyczną i wiele innych świadczeń, które pozwolą prawidłowo funkcjonować takiej organizacji. Powstanie takiego miejsca pracy w każdym mieście generuje podatki, zmniejsza bezrobocie i rozwija rynek pracy – kto by nie chciał takich inwestorów w swoim mieście? 150, to średnia wielkość przedsiębiorstwa, a pamiętajmy, że w tej chwili w Polsce mamy już firmy BPO, które zatrudniają po tysiąc, dwa, a nawet pięć tysięcy osób.

Jak do tej pory, co pokazuje nam historia inwestycji, głównie branża BPO rozwijała się w Krakowie, Warszawie i Wrocławiu. To jednak się zmienia i bardzo słusznie. Te trzy miasta, głównie z przyczyn historycznych, ale także swojej międzynarodowej promocji są najlepiej widoczne na polskiej mapie inwestycji zagranicznych, ale mają swoje minusy. Zróbmy więc małą i uproszczoną analizę SWOT tych lokalizacji. Silną stroną jest wielkość miast, duży dostęp do kadr, dostępność powierzchni biurowej, bardzo dobra komunikacja zarówno do tych aglomeracji, jak i wewnątrz nich. Słabą stroną są wysokie koszty biur, wynagrodzeń i życia. Z uwagi na duże rynki miasta te oferują znacznie lepsze warunki do rozwoju firm, które już na nich funkcjonują, ale z drugiej strony zagrożeniem jest rosnąca konkurencja i bardzo szybki wzrost bazy kosztowej, a pamiętajmy że jedną z zalet outsourcingu jest nic innego jak niższe koszty.

Od kilku lat miasta poza wymienioną trójką zauważyły, że BPO to dla nich dobry kierunek i bardzo mocno wzmocniły swoją pozycję w oczach branżowych inwestorów. Do niekwestionowanych liderów należą tu takie miasta jak np. Łódź, Poznań i Trójmiasto. Ale na tym nie koniec. Lublin, Szczecin, Bydgoszcz, a nawet Rzeszów, Radom, Piła czy Częstochowa zaczęły umizgi do inwestorów z branży outsourcingu procesów biznesowych pokazując zasoby swojej kadry, powierzchni biurowych, logistyki i innych zalet wskazujących atrakcyjność inwestycyjną aglomeracji. I to te mniejsze aglomeracje mogą najwięcej skorzystać na nowych inwestycjach – wyobraźmy sobie 150 nowych miejsc pracy w Krakowie i 150 miejsc pracy w Radomiu czy Pile. W ostatnich latach to branża BPO wywiera największy wpływ na rozwój rynku nieruchomości biurowych, co we wspomnianym Radomiu spowodowało powstanie pierwszego biurowca klasy A – Radom Office Park. Zresztą Rzeszów i Częstochowa też podążają tym krokiem i stawiają nowe budynki biurowe.

Na koniec zróbmy więc SWOT dla mniejszych miast. Silną stroną jest niska konkurencja, dostęp do kadr, niższe koszty operacyjne. Słabą stroną jest na ogół ograniczony dostęp do nowoczesnej powierzchni biurowej, a dostępna kadra nie posiada wszystkich kompetencji jakie mogą być wymagane przez duże firmy. Mniejsze miasta mają swoich lokalnych deweloperów, co daje im szansę na szybki rozwój infrastruktury biurowej, a władze mniejszych miast mają ogromną motywację we wspieraniu przedsiębiorców zainteresowanych otwieraniem centrów BPO w ich miastach. A co stoi po stronie zagrożeń – no cóż, na ogół proces uruchomienia działalności może trwać nieco dłużej i istnieje pewne ryzyko braku wszystkich kompetencji kadrowych.

Czy wielki outsourcing ma szansę wyjść z wielkich miast? Ma i to dużą, ale wymaga to dużego zaangażowania po stronie mniejszych aglomeracji, zarówno na poziomie administracji samorządowej, lokalnego rynku nieruchomości i nauczania.