Dwa oblicza PKP i taxi

Co niedzielę zamieszczam Wiktora Tydzień na 5, ale tym razem nieco inny wpis - na rekomendacje ciekawych treści przyjdzie jeszcze pora.

Dziś refleksja logistyczna z nutą obsługi klienta...

Niby jedna usługa, ta sama trasa, tyle że w przeciwnych kierunkach, a jakże odmienna obsługa klienta. W piątek pojechałem do Poznania – cały dzień wypełniony bardzo dobrymi spotkaniami i cieszę się, że udało mi się w tym wakacyjnym okresie, skorzystać z dostępności czasu kilku bardzo mądrych osób. O biznesowych celach mojej wizyty w stolicy Wielkopolski nie będę pisał, ale skupię się na logistyce.

PKP WAW-POZ

Do Poznania wybrałem się pociągiem o godzinie 06:55 z dworca Warszawa Centralna. Pendolino podjechało kilka minut przed czasem. Pasażerowie zajmowali swoje miejsca, zero problemów. Z głośników regularnie podczas trasy odzywał się głos maszynisty, który informował, gdzie się znajdujemy, jaka będzie kolejna stacja i po właściwym dla tej trasy czasie, punktualnie o 10:33 zameldowaliśmy się na dworcu Poznań Główny. Przejazd idealny – tak właśnie chcę jeździć koleją po Polsce. Zero stresu, wszystko na czas, miła obsługa, prąd do laptopa, czysto i przyjemnie.

TAXI 1

Niestety z mojej ulubionej korporacji, czyli itaxi, nie mogłem skorzystać, czas dojazdu taksówki przekraczający 10 minut uniemożliwiał skuteczne i terminowe z niej skorzystanie. iTaxi – prośba o większą liczbę dostępnych taksówek w Poznaniu! Wziąłem więc taryfę z postoju taksówek. Sprawdziłem kwoty opłat przyklejone do szyby – 8 PLN za otwarcie drzwi i 2,2 PLN za kilometr – ceny OK, wsiadam i jadę. W trakcie podróży eleganckim, choć nie najmłodszym już mercedesem klasy E, kierowca zagaduje mnie rozmową, co drugie słowo używając słów uznanych za powszechnie wulgarne, ale co tam – opowieść z jego ust jest długa, spójna i toczy się niemal bez przerwy. Po minucie jazdy zerkam na taksometr a tam już 19 PLN i widzę, że nabiera on rozpędu jak wodomierz podczas nalewania wody do wanny. Myślę sobie, nie jest dobrze i lepiej żebym zaraz dojechał na miejsce. Nie odzywam się do kierowcy, gdyż ten wygląda jak zaawansowany zawodnik MMA z wagi ultraciężkiej wiec wolę nie ryzykować. Kolejne kilka minut i jesteśmy na miejscu – rachunek 30 PLN, który Pan sam z siebie wypisuje ręcznie, podaje mi do ręki i z pełnym przekonaniem mówi o należności. Zero rachunku fiskalnego, zero skrępowania. Wzrok wbity we mnie i oczekiwanie należności. Hmm. Jako że nie należę do osób konfliktowych, a zarazem na spotkanie powinienem dotrzeć w całości i z nienaruszonym garniturem oraz twarzą bez dodatkowych fioletowych oznaczeń, płacę 30 PLN, biorę „rachunek” i opuszczam pojazd zwany taksówką.

TAXI 2

Na część ze spotkań udawałem się pieszo, gdyż odległości między docelowymi miejscami nie były duże, ale na ostatnie spotkanie ponownie postanowiłem skorzystać z usług taxi. Smartfon w rękę, apka iTaxi kliknięta i …. ponownie to samo co rano, czyli brak dostępnych taksówek. Halo – iTaxi – weźcie sobie prośbę do serca. Nie ma tego złego, szukam postoju, ale nie ma nic w okolicy. Przypominam sobie, że kiedyś byłem w Krakowie, gdzie zainstalowałem sobie aplikację myTaxi, więc sięgam do zawartości Samsunga Galaxy S7 Edge skąd wynajduję stosowny przycisk i z zadowoleniem go klikam. Bach, jest taksówka i to za 3 minuty. Klikam, potwierdzam i już po chwili siedzę w czyściutkim Peugeot 508 z przemiłym kierowcą, który już na początku informuje mnie ile czasu potrwa nasza podróż i ile będzie mniej więcej kosztowała. Wow – co za różnica. Języka „francuskiego” Pan kierowca nie używał, prowadził dialog, a nie monolog i nawet nie wiem kiedy minęła mi podróż, która zajęła znacznie więcej czasu niż ta poranna. Siedziałem tak, że nie widziałem taksometru, stąd byłem bardzo ciekaw, czy to co Pan zapowiedział na początku trasy okaże się faktem. Otóż tak – rachunek wyniósł 17,53 i to już z napiwkiem. Takie taksówki, to ja rozumiem.

PKP POZ – WAW

Dzień zbliżał się ku końcowi i przyszedł czas na powrót do Warszawy. Na dworcu jestem przed planowaną godziną wyjazdu, a pociąg punktualnie wjeżdża na peron. Jest 17:33, zajmuję swoje miejsce i szukam gniazdka do laptopa. Nie jest to Pendolino, więc szukanie chwilę zajmuje i okazuje się, że dostęp do prądu jest tu nieco utrudniony, ale nie niemożliwy. Mój sąsiad ma obok siebie gniazdko, z którego nie korzysta, więc w razie czego uśmiechnę się do niego, ale póki co bateria w Lenovo daje radę i mogę zdać się na siebie. W zasadzie powinniśmy już jechać, ale wciąż stoimy. W pociągu duszno, okna się nie otwierają wentylacja i klima nie chodzą, a pociąg stoi. Ludzie zaczynają się denerwować, głośno wyrażać swoje opinie na temat punktualności, a pociąg stoi. Cisza, z głośników nie wydobywa się nawet szum, cisza jak makiem zasiał. Po kilkunastu minutach jeden ze współpasażerów się mocno już zirytował i poszedł szukać obsługi pociągu, aby zaciągnąć języka. Wraca po kilku minutach i mówi, że pociąg z uwagi na „techniczne kwestie” nie może teraz odjechać i będzie miał opóźnienie. Nie wiadomo ile, nie wiadomo kiedy, nie wiadomo co. Mamy czekać. No to czekamy. Po 30 minutach głośni się odzywa i maszynista mówi nam to, co Pan, który kilka minut wcześniej przyniósł nam jako „radosną” wiadomość. Nadal brak konkretów, nadal nic. Mamy czekać. No to czekamy. Mija 55 minuta i pociąg rusza. Głośnik ponownie ożywa i słyszymy, że pociąg ma 55 minut opóźnienia, za co nas przepraszają i .. koniec. Jedziemy. Żadnych innych informacji, żadnych komunikatów. Przed każdą stacją uruchamiał się głos z głośnika, że zbliżamy się do stacji … i tu nazwa miasta … oraz że przybywamy z 55 minutowym opóźnieniem. Będę te 55 minut pamiętał do końca życia – zadbała o to obsługa pociągu, ale nie zadbała o sprawdzenie biletów. Chyba nie chcieli narażać się na rozmowę z pasażerami i konduktorzy stwierdzili, że biletów nie będą weryfikować.

No cóż. Tyle moich logistycznych refleksji po wizycie w Poznaniu. Dwie skrajane sytuacje w PKP i taxi. Dwie super i godne polecenia, a dwie tragiczne i zahaczające o nierzetelność świadczenia usług oraz brak podstawowych umiejętności dbania o obsługę klienta i komunikację.

Ciekawe co mnie spotka podczas kolejnych wyjazdów…