Nadchodzi Epoka Lodowcowa

Od jakiegoś czasu jesteśmy nieustająco zasypywani informacjami o stałym rozwoju sektora BSS w Polsce. Nie ukrywam, że jestem z tego faktu bardzo zadowolony i cieszę się, że w kraju nad Wisłą możemy przyjmować i rozwijać coraz to nowsze organizacje z wielu państw. Cieszy też fakt, że polskie firmy uaktywniają się w tworzeniu centrów usług wspólnych (SSC) lub centrów kompetencji (CoE).

Pytanie jednak jakie zacząłem sobie zadawać brzmi, czy czasem nie jesteśmy w przededniu pewnego spowolnienia w obszarze napływu nowych inwestycji? Od kilku lat biorę udział w różnych analitycznych projektach i przyglądam się też różnym raportom, które opisują rozwój rynku BPO i SSC w Polsce. Sporo danych jest bardzo rzetelnych, ale jak to z częścią z nich bywa, są też tak zwane opracowania "na czuja" lub budowane dla całej Polski, ale w oparciu o pewną szacunkową próbę. Nad wszystkimi warto się pochylić i na chłodno wyciągać wnioski. Dodatkowo od ponad kwartału, bliżej przyglądam się temu kto i w którym mieście lokuje swój biznes, włączając w to dane historyczne i mam tu kilka spostrzeżeń. Możecie się z nimi zgodzić, zaprzeczyć lub tylko w części przyznać mi rację, ale myślę, że warto nad tematem się pochylić.

Duzi już tu są

Na przestrzeni ponad dwóch dekad największe międzynarodowe podmioty utworzyły na całym świecie swoje centra o magicznych skrótach SSC, GBC, GBS, CoE. Niektóre podmioty oddały część swoich procesów w outsourcing, kierując je do firm BPO. Przyjmijmy ogólnie, że wszystkie te trzyliterowe kombinacje schowam pod jednym parasolem BSS (Business Support Services) czy jak kto woli Nowoczesne Usługi dla Biznesu. Z czysto inwestycyjnego punktu widzenia mają one podobne potrzeby, no OK, te outsourcingowe dodatkowo mają potrzebę sprzedaży własnych usług.

Wracając do meritum - duzi gracze są już wszędzie - od Ameryki Łacińskiej i Południowej, przez Azję (tę daleką i bliską), Afrykę na Europie skończywszy (tej Zachodniej i Wschodniej). Wszędzie są centra operacyjne zatrudniające setki i tysiące osób. Polska oczywiście też jest na tej mapie i mamy się czym pochwalić. Cieszymy się z tych wszystkich wielkich graczy, którzy tworzą mnóstwo miejsc pracy, wpływają na rozwój miast, wtłaczają międzynarodową wiedzę i trendy w nasz lokalny rynek.

Duzi już tu są - liczba wielkich korporacji jest na świecie ograniczona i Ci najwięksi wybrali drogę centralizacji globalnych procesów jakiś czas temu. Moim zdaniem na dużą liczbę wielkich inwestycji nie mamy, niestety, co liczyć w kolejnych latach. Będą się nadal zdarzać pojedyncze wejścia, ale tsunami „big biznesu” mamy już za sobą.

Średni nabrali dynamiki i są na szczycie fali

Ostatnia dekada, to już raczej napływ graczy tworzących średniej wielkości centra operacyjne. To te, które pozwoliłem sobie zakwalifikować w dolnym pułapie na 280 - 350 etatów, a w górnym na 500 - 600. Mowa tu o centrach jednolokalizacyjnych, a nie tych które potrafią stworzyć sieć kilku - kilkunastooddziałowych centrów z zatrudnieniem przekraczającym 100 stanowisk w każdym. To na tych inwestycjach w tej chwili rosną polskie miasta i to takie projekty przeważają nie tylko w Polsce, ale także i innych krajach CEE.

Zastanówmy się ile takich projektów możemy się spodziewać? Czy jest tu jakiś limit? Jak na ich liczbę może wpływać równolegle rozwijana automatyzacja i robotyzacja procesów? Pozwolę sobie na mały komentarz w tej sprawie - dynamika wejścia na rynek takich centrów będzie zwalniać. Nadchodzi epoka lodowcowa. I to nie dlatego, że koszty zaczynają iść w górę, nie dlatego, że brakuje kadr, biur, czy też odpowiedniej infrastruktury. To wszystko jest, ale liczba średniej wielkości projektów zaczyna się wyczerpywać. Okres przejściowy potrwa jeszcze trochę, lecz warto jest zacząć myśleć o wypłynięciu na szersze wody w poszukiwaniu nowego inwestycyjnego narybku BSS, a nie tylko ograniczać się do udzielania odpowiedzi na zapytania, które od czasu do czasu się pojawią.

Jak tak się głębiej zastanowię nad swoimi słowami, to muszę przyznać, że jest mi trochę smutno. Lubię dynamikę, lubię jak się dużo dzieje i przyjemność mi sprawia doradzanie i udzielanie odpowiedzi na pytania inwestorów. Cieszę się jak zapytania takie trafiają od firm dużych, średnich i małych - ich potrzeby są nawet całkiem zbliżone. Niemniej jednak moja obserwacja z ostatnich miesięcy jest taka - zaczęliśmy wchodzić w zainteresowanie firm, których poziom planowanego zatrudnienia oscyluje między 30, a 150 etatów.

Mali mają apetyt

Czy to źle? Nie. To dobra wiadomość. Polska jest cały czas na radarze tysięcy firm. Bardzo dobrych, znanych firm lub ich podwykonawców (sam ostatnio rozmawiałem z kilkoma, które wykonują szereg prac dla firm z Doliny Krzemowej). Niemniej jednak, wydaje mi się, że musimy się nastawić na napływ nieco mniejszych podmiotów. Mądrych, kreatywnych, innowacyjnych, głodnych rozwoju, ale mniejszych. Co to oznacza?

No cóż. Może oznaczać różne scenariusze. Po pierwsze małym zależy na stabilności i nie mogą sobie pozwolić na podwyższone ryzyko np. w obszarze rotacji pracowników - więc pensje oferowane przez takie podmioty mogą być wyższe. W jednej z ostatnich rozmów, którą miałem z inwestorem z Irlandii, usłyszałem, że ich praktyką jest oferowanie 30% wyższej pensji niż konkurencja na rynku, na który wchodzą. Pytanie - czy to odosobniona postawa, czy może trend? Zobaczymy. Po drugie, mniejsze firmy, to inne podejście do kwestii biur. W grę zaczynają wchodzić mniejsze przestrzenie na własne potrzeby lub lokowanie biznesu w biurach coworkingowych. Po trzecie, do gry mogą wchodzić lokalizacje, które do tej pory nie były wcale lub były umiarkowanie brane pod uwagę - lista miast, w których można uruchomić 30-50 osobowy zespół IT, Call Contact Center, Zakupów, Marketingu, R&D, Zarządzania Zobowiązaniami lub Należnościami, jest w Polsce całkiem spora, zarówno z teoretycznego jak i praktycznego punktu widzenia.

Co będzie jutro

Nie wiem jak Wy, ale ja nastawiam się na schyłek wejść dużych graczy i maksymalnie kilka spektakularnych projektów w roku (te kilka to 1-3), kontynuację z trendem spowalniającym w przypadku firm średnich (kilkanaście do kilkudziesięciu) oraz stabilny przyrost mniejszych graczy - i to nie tylko z Europy Zachodniej, ale także i ze Wschodu, Północy i Południa naszego kontynentu.

Nastawiam się też na wzrosty w istniejących projektach inwestycyjnych i to niezależnie od rozwoju RPA (Robotics Process Automation). RPA jest jeszcze dla niektórych zbyt drogie, RPA w modelu SaaS jeszcze nie jest modne, obawa przed pełną automatyzacją i robotyzacją jest, więc trochę to wszystko jeszcze potrwa. Zapotrzebowanie na kompetentne kadry też wciąż jest, firmy prześcigają się w kreatywnym podejściu do Employer Brandingu i na pewno czeka nas kolejny, ciekawy okres w rozwoju BSS w Polsce ... i nie tylko.