Ludzie

Lubię budować

Lubię budować

Felieton Krzysztofa Matyjaszczyka, Prezydenta Częstochowy

Z samorządem jestem związany od dawna. Działałem w samorządzie studenckim, radzie dzielnicy, byłem miejskim radnym, a przed objęciem stanowiska prezydenta miasta – również posłem na Sejm. Zdobyłem więc doświadczenie zarówno w samorządzie lokalnym, jak i polityce krajowej. Równolegle dokształcałem się podyplomowo, m.in. w zakresie zarządzania i problematyki samorządowej. Moje pierwsze studia to jednak Wydział Budownictwa Politechniki Częstochowskiej.

Fakt, że jestem z wykształcenia inżynierem budownictwa, czasem ludzi mobilizuje. Zwłaszcza na miejskich budowach – gdzie powstaje infrastruktura drogowa, budynki mieszkalne, gdzie termomodernizację przechodzą szkoły czy przedszkola... Ci, którzy wiedzą, że na budownictwie się znam, mówiąc kolokwialnie ,,nie wciskają mi kitu”. Wiedzą, że wyszłoby to śmiesznie, że byłoby stratą czasu nas wszystkich, więc trzymają się faktów i twardych danych. A ja nie zadaję pytań, które w takich sytuacjach mógłby zadać nieprofesjonalista. Oczywiście istotne jest także to, że z reguły odwiedzam place budowy z kimś, kto nadzoruje daną inwestycję i systematycznie patrzy na ręce wykonawcy. Na miejscu jest też zwykle zewnętrzny nadzór inwestorski, działający na miejskie zlecenie, ale to bycie ,,budowlańcem” z politechnicznym dyplomem w takich sytuacjach na pewno pomaga. ,,Czuję” te tematy, jestem w stanie bardziej szczegółowo je omawiać i uzgadniać, również na etapie koncepcji i projektowania. To dla mnie jako prezydenta miasta ważne, bo przygotowanie i nadzór nad kosztownymi zadaniami inwestycyjnymi to duża odpowiedzialność.

Bycie prezydentem dużego miasta jest zresztą budowaniem w sensie znacznie szerszym, nie tylko w kwestii planowania i realizacji miejskich dróg czy budynków. Konieczne jest zbudowanie zespołu współpracowników, trzeba cały czas cementować i odnawiać relacje z różnymi ludźmi, tworzyć strategie działania, a także podejmować decyzje, które jakościowo zmieniają miasto, nie tylko infrastrukturalnie, ale także w sferze administracyjnej, społecznej, kulturowej…

Generalnie budowanie mnie cieszy. Wspólnie z ludźmi, zespołowo, będąc miejskim liderem, ale słuchając innych, prowadząc dialog z mieszkańcami, dochodząc do ważnych decyzji poprzez dyskusje ze współpracownikami, a także konsultacje z danym środowiskiem, społecznością. Tu chyba też odzywa się takie trochę branżowe, inżynierskie pragnienie konstruowania, a nie dekonstrukcji. Niestety ciągle zbyt wielu ludzi działających w polityce, zwłaszcza tej ogólnokrajowej, centralnej, ma w sobie raczej ten gen dekonstrukcji; część z nich opiera na nim zresztą swoją strategię działania. Wolą dzielić i antagonizować, by realizować polityczne cele. Ja z takim stylem uprawiania polityki i takim kierunkiem działania publicznego zasadniczo się nie zgadzam. I uważam, że taki styl nie pasuje w ogóle do idei samorządu lokalnego. W samorządzie liczy się umiejętność załatwiania spraw na rzecz możliwie najszerszego grona ludzi, zaspokajania – na ile możliwości pozwalają – jak największej liczby zgłaszanych potrzeb. Wytyczanie podziałów jest tu najmniej potrzebną rzeczą. Buduje się zresztą nie na podziałach, a na podobieństwach, na tym, co przekracza różnice, co łączy – na przynależności do wspólnoty lokalnej. W sprawach trudnych potrafię być stanowczy, lecz staram się – tam, gdzie to możliwe – szukać sensownego kompromisu, dialogu, porozumienia.

Oczywiście czasem prezydent będący inżynierem budownictwa też musi coś ,,rozmontować”, bo nie wszystko nadaje się do posklejania czy rewitalizacji, także w sensie przenośnym. Zawsze robię to jednak z myślą o nowej formie, jaka powinna się z tego wyłonić w przyszłości.

Zarządzanie miastem – tak jak budowa domu – jest procesem prowadzonym według wytyczonego planu i określonych wcześniej priorytetów. Staram się tego trzymać. Duszą domu są jednak ludzie, zaangażowani i kreatywni. Z takimi staram się pracować, bo uzupełniają moją inżynierską dokładność o pewną… fantazję. Kiedyś podczas warsztatów employer branding w Częstochowie pozwoliłem sobie – życzliwie, oczywiście – nieco za żartować z humanistów, tymczasem potem okazało się, że jest ich wokół mnie więcej niż mogłem przypuszczać. I to jest chyba pewien sposób na sukces – czerpanie z różnorodności naszych doświadczeń i wykształcenia.

Ubieranie solidnej konstrukcji w lekkie, świeże pomysły sprawiło, że kilka lat temu kapituła Forbesa uznała Częstochowę za najbardziej innowacyjne polskie miasto. I wcale nie doceniono głównie rozwiązań technologicznych, a te społeczne, z których jestem najbardziej dumny. Bo to człowiek powinien być głównym podmiotem wszelkich działań, tym bardziej, że jest użytkownikiem wszystkiego, co powstaje w mieście – w tym udogodnień technologicznych. Kobiety, mężczyźni, seniorzy, uczniowie, pracownicy, przedsiębiorcy, studenci, opiekunowie zwierząt, kierowcy, rowerzyści… – to oni tworzą i użytkują nowoczesne miasto. To ich sposób myślenia i postrzegania Częstochowy muszę brać pod uwagę, żeby móc powiedzieć, że przyczyniłem się do stworzenia z zarządzanego przez siebie miasta… przyjaznego, otwartego, funkcjonalnego domu.

Autor: Krzysztof Matyjaszczyk, Prezydent Częstochowy, inżynier budownictwa

Artykuł pochodzi z magazynu:
FOCUS ON Business #14 January-February (1/2024)

FOCUS ON Business #14 January-February (1/2024) Zobacz numer