Ludzie

Przemysł w Wielkopolsce: tu warunki dyktują pracownicy

Braki kadrowe, wygórowane oczekiwania finansowe kandydatów i konieczność zatrudniania pracowników ze Wschodu – oto z czym obecnie mierzą się wielkopolscy pracodawcy w branży przemysłowej.

Województwo wielkopolskie charakteryzuje najniższa stopa bezrobocia w Polsce. Jak podaje GUS, stopa bezrobocia rejestrowanego w Wielkopolsce wyniosła na koniec czerwca br. jedynie 3,5%. W praktyce dla pracodawców oznacza to duże trudności z zatrudnieniem wykwalifikowanej kadry. Problem jest wyraźnie widoczny w sektorze przemysłowym.

Rekruterom pracującym w firmach przemysłowych największe trudności sprawia znalezienie pracowników z doświadczeniem w utrzymaniu ruchu. Braki kadrowe dotyczą fachowców pracujących na stanowiskach inżynierów, mechaników, automatyków, elektroautomatyków czy elektryków. Oczekiwania finansowe tych specjalistów są wysokie, a firmy często nie mają odpowiednio dużych budżetów, aby móc ich zatrudnić.

– Oferty wynagrodzeń różnych organizacji są na podobnym poziomie, więc kwestie finansowe nie są w tym przypadku motywatorem do zmian zawodowych. Często barierę dla kandydatów stanowi też konieczność dużej dyspozycyjności, która wynika ze specyfiki samego stanowiska lub pracy danej organizacji, m.in. praca na trzy zmiany i praca w weekendy. Barierą może być też lokalizacja firmy. Jeszcze kilka lat temu ten problem nie był tak widoczny. Dziś, rozmawiając z pracodawcami, od większości słyszę, że mają problem z pozyskaniem pracowników w obszarze utrzymania ruchu – mówi Izabela Jankowska, Team Leader HRK Poznań.

Obszar logistyki również boryka się z deficytem pracowników i wykwalifikowanych kandydatów. Organizacje zgłaszają zapotrzebowanie na pracowników na konkretne stanowiska - nie tylko specjalistyczne, ale też wykonawcze. Obecnie najwięcej otwartych rekrutacji w logistyce dotyczy stanowisk dla logistyków, zakupowców technicznych, specjalistów ds. magazynowania, ale też szczebla kierowniczego w tym obszarze.

Jak zauważa ekspertka HRK, trudności z pozyskaniem pracowników wynikają głównie z ich niechęci do podejmowania niskopłatnych i mało rozwojowych prac.

– Problem ze stanowiskami najniższego szczebla był już od długiego czasu, dlatego coraz częściej wspomagamy się rekrutacją pracowników z zagranicy, w dużej mierze ze Wschodu. Nie znam organizacji, która obecnie nie miałaby problemu z zatrudnieniem pracowników na te najniższe stanowiska wykonawcze, czy to produkcyjne czy na przykład magazynowe. Zdecydowana większość firm ma duże zapotrzebowanie na pracowników w tym obszarze, a rąk do pracy brakuje – dodaje Jankowska.

Małe doświadczenie, duże oczekiwania

Widocznym trendem na wielkopolskim rynku pracy w branży przemysłowej są szybujące w górę oczekiwania finansowe kandydatów, co niekoniecznie znajduje odzwierciedlenie w ofertach firm. Zdaniem Izabeli Jankowskiej, jest to o tyle niepokojące zjawisko, że liczne organizacje utrzymują poziomy wynagrodzeń na dotychczasowym poziomie, lub nieznacznie je zwiększa.

– Oczekiwania kandydatów mocno wzrosły, a wiele organizacji nie może sobie obecnie pozwolić na podwyższenie poziomu wynagrodzeń pracowników. Wpływa na to wiele czynników gospodarczych, ale też trwające wciąż odrabianie strat z ubiegłego, trudnego dla wielu sektorów rynku, roku. Prowadzę aktualnie kilka rekrutacji, gdzie budżety dla kandydatów są niestety zbyt niskie, a konkurencyjne firmy płacą nieco lepiej. Wówczas pojawia się spory problem ze znalezieniem kandydata, który dysponuje odpowiednimi doświadczeniem. Konieczna jest więc pewna elastyczność w podejściu do oczekiwanych kompetencji rekrutowanych osób ze strony organizacji, dla której danego specjalisty szukamy. Jeśli jest z tym trudność, proces rekrutacji bardzo często się przedłuża. Jeszcze kilka lat temu, sporadycznie zdarzały się sytuacje, gdy kandydat był droższy np. o 20-30% od proponowanego budżetu, a więc od założeń klienta. Dziś niestety coraz częściej staje się to standardem – zauważa Jankowska.

Innym dobrze widocznym trendem jest wymagająca postawa młodych osób, a więc pracowników z rocznym, dwuletnim doświadczeniem. Często są to osoby po stażach, praktykach lub będące jeszcze studentami zaocznymi, ale ich oczekiwania finansowe są takie same, jak pracowników z 2- czy 3-letnim stażem zawodowym, czyli dwukrotnie bardziej doświadczonych.

– Ci młodzi ludzie zostali do tego przyzwyczajeni, nauczyli się dyktować swoje warunki, wiedząc, że jest ich po prostu mało na rynku - myślę na przykład o absolwentach Politechniki Poznańskiej. Mamy coraz bardziej widoczny rynek pracownika i młodzi ludzie wstępujący na rynek pracy, doskonale zdają sobie z tego sprawę. Spotykam się z tym, że taki młody człowiek, będący już inżynierem po obronie czy posiadający rok doświadczenia zdobytego na stażu (lub studiach dualnych), mówi wprost podczas rozmowy rekrutacyjnej, że aktualnie ma 3 oferty pracy, z których może wybrać dla siebie po prostu najkorzystniejszą. Często oczywistym jest to, że poza aspektami rozwojowymi, decydującą rolę odegra tutaj kwestia wynagrodzenia - komentuje ekspertka HRK.

Niektóre organizacje, nie mogąc zwiększyć wynagrodzeń, próbują zachęcić kandydatów między innymi poprzez benefity. Najczęściej proponowane są dofinansowania do posiłków, żywnościowe paczki świąteczne, czy autobusy pracownicze zapewniające darmowe przewozy z domu do pracy i z pracy do domu. Zwłaszcza ostatnia propozycja jest ciekawym rozwiązaniem, szczególnie dla pracowników, którzy mieszkają w małych miejscowościach i mają problem z dojazdem do pracy, bo np. nie posiadają własnego środka transportu. Standardem stała się już prywatna opieka medyczna, karta sportowa czy dodatkowe ubezpieczenie.

Nie szukam, obserwuję

Niechęć do zmian zawodowych wśród kandydatów w branży przemysłowej widać również po tym, że nie szukają oni aktywnie nowego miejsca pracy. Da się to dostrzec chociażby w sytuacji, gdy opublikowane ogłoszenie o pracę ma kilkaset odsłon, a nie ma żadnego odzewu ze strony kandydatów lub jest on znikomy. Sytuacja ta nie dotyczy wyłącznie firm oddalonych od większych miast o kilkadziesiąt kilometrów, ale również tych zlokalizowanych w sercu Poznania lub jego bardzo bliskich okolicach.

– Ludzie śledzą, co dzieje się na rynku, czytają ogłoszenia, ale nie aplikują. Trudne jest też to, że nawet jeśli kandydat zdecyduje się na udział w procesie i zacznie rozmowy z potencjalnym pracodawcą, to nierzadko się z nich wycofuje bez podania konkretnej przyczyny lub na końcowym etapie procesu nie przyjmuje oferty. Pomimo tego, że oferta jest w budżecie proponowanym przez kandydata, wybiera on kontrofertę od obecnego pracodawcy. Ludzie zostają w organizacjach, które dobrze znają, a nierzadko szukają ofert pracy, żeby polepszyć sobie warunki finansowe w obecnym miejscu zatrudnienia – komentuje Jankowska.

Szansa dla obcokrajowców

W takiej sytuacji odpowiedzią na problemy pracodawców z pozyskaniem kompetentnym pracowników są osoby ze Wschodu, dla których Wielkopolska stała się bardzo atrakcyjnym rynkiem pracy. Coraz więcej pracowników, zwłaszcza z Ukrainy, znajduje tu zatrudnienie. Jak podaje Urząd do Spraw Cudzoziemców w marcu na terenie Wielkopolski pracowało ponad 29 tys. pracowników z Ukrainy. Wiele firm we własnym zakresie stara się o pozyskanie takich pracowników, współpracując z agencjami pracy tymczasowej, które z kolei podejmują współpracę z firmami działającymi na Ukrainie. Póki co takie rozwiązanie bardzo dobrze się sprawdza, bo dzięki tym pracownikami udaje się zapełnić luki stanowiskowe w przedsiębiorstwach. Nie są to wyłącznie nisko wykwalifikowane osoby, ale też np. inżynierowie, specjaliści, brygadziści. Często są to osoby, które bardzo szybko uczą się, wykorzystują swoją szansę i awansują na wyższe stanowiska - takich przypadków jest coraz więcej.

HRK S.A.