Motoryzacja

Jak wygląda miejsce hybrydy, czy samochodu elektrycznego w polskich flotach?

1 311

Przyglądając się rynkowi motoryzacyjnemu jasno widać wyścig zbrojeń w kierunku pojazdów elektrycznych czy w najlepszym razie hybryd. Chyba straciły już status ciekawostki i śmiało weszły do codziennego użytku. Decyduje się na nie głównie „Kowalski”. Czy jednak przekonają do siebie właścicieli dużych parków samochodowych?

Co można powiedzieć o hybrydach czy autach elektrycznych, to fakt, że postrzegane są jako samochody dla użytkowników dbających o środowisko naturalne. A jeśli ekologiczne, to dla osób odpowiedzialnych, świadomych i myślących w kategoriach pro bono. Taki pozytywny odbiór jest bardzo pożądany, a najlepsze przełożenia na wizerunek ma jeśli na takie pojazdy zdecyduje się podmiot większy niż przysłowiowy Kowalski.

Marek samochodów z napędem alternatywnym można znaleźć na rynku sporo i praktycznie u każdego producenta. Co więcej, są obecne w każdym praktycznie segmencie – nawet użytkowym. Elektryczne dostawczaki są w stanie na jednym ładowaniu pokonać trasę nawet do 170 km. To bardzo przyzwoity wynik. Zatem jest z czego wybierać.

Wszelkie przesłanki: i wizerunkowe, i finansowe oraz szeroki wybór marek przemawiają za tym, by firmy chciały skonstruować flotę przyjazną środowisku. Czy tak się dzieje? Jak wygląda miejsce hybrydy, czy samochodu elektrycznego w polskich flotach?

Jak podaje PZWLP po podsumowaniu trzeciego kwartału na ponad 126,5 tysiąca pojazdów jeżdżących we flotach należących do członków Związku, tylko 394 pojazdy to hybrydy, a 16 elektryczne. Pozostałe to popularne silniki Diesla (72,4 proc.) i benzyna (27,3 proc.).

Dlaczego mimo dużej dostępności w firmowych flotach nadal notuje się tak niski udział aut z napędem ekologicznym? Jarosław Oworuszko dyrektor finansowy LeasePlan Fleet Management wyjaśnia, że polski przedsiębiorca potrzebuje bodźca fiskalnego, żeby zdecydować się na zbudowanie parku samochodów z pojazdów ekologicznych.

– Alternatywnych pojazdów brakuje we flotach, bo materialnie ciągle są droższe od silników spalinowych. Jeśli przedsiębiorca byłby np. zwolniony całkowicie lub częściowo z opłat podatkowych przy zakupie takiego pojazdu, zaczęłoby się to po prostu opłacać. Tak jest w Europie Zachodniej. Hybrydy dobrze się sprzedają, ponieważ prawodawstwo stworzyło szereg ułatwień. Użytkowanie samochodu z napędem hybrydowym jedynie częściowo doliczane jest do PIT, zaś przy samochodzie elektrycznym doliczenie jest zerowe - tłumaczy Oworuszko.

Jeżeli więc w perspektywie kilku najbliższych lat segment ten miałby stanowić chociaż 10 proc. pojazdów zakupywanych do flot, należałoby stworzyć zachętę wynikającą z ustawodawstwa. Przypominając, obecnie pojazdy alternatywne to 0,3 proc. wszystkich samochodów we flotach.

Ekspert LeasePlan zauważa jeszcze jeden istotny problem. Żeby hybryda opłacała się we flocie, po pierwsze musi mieć dobry zasięg i sporo punktów ładowania. Co więcej, musi być w miarę ustabilizowany koszt jej serwisu. Niestety, dotąd nikt nie zna takiego kosztu, bo na rynku flotowym nie ma hybryd i koło się zamyka. Kolejną niewiadomą jest wartość rezydualna pojazdu. Nie wiadomo ile będzie kosztował taki pojazd po załóżmy 3,4 latach czy np. 100 tys. km na liczniku. Za wcześnie by móc to sprawdzić.

– Dziś jeszcze brakuje chętnych, by podjąć ryzyko zakupu kilkuset samochodów hybrydowych, bez znajomości kosztów utrzymania i późniejszej odsprzedaży takiego samochodu – wskazuje Oworuszko. – Ponad to cały czas jest problem z ubezpieczeniem auta i procedowaniem ewentualnej szkody. Nie znamy bowiem czasu oczekiwania na części zamienne, podczas którego płacimy za auto zastępcze, etc. Mamy tu do czynienia z niepewnością co do wysokości kosztów i problemem w ich oszacowaniu - wyjaśnia Jarosław Oworuszko.

Kiedy więc napędy alternatywne zaczną upowszechniać się w polskich flotach? Chyba jeszcze zbyt wcześnie na jednoznaczne stwierdzenie. Wiemy, że jest to oczekiwany trend rynkowy, któremu trzeba jednak trochę pomóc.

LeasePlan