Wiadomości

Work – Life Balace w kontrnatarciu

1 697

Największy problem Work – Life Balace polega na tym, że jego zaburzenia zaczynają się w naszej głowie i jednocześnie są odpowiedzią na wymagania rynku. W 2009 roku, według GUS ponad 1,2 mln Polaków pracowało na dwa etaty. Polska zajmuje trzecie miejsce na świecie pod względem rocznego, przeciętnego czasu pracy w przeliczeniu na jednego pracownika. Statystyczny Kowalski przepracował w 2011 roku 2015 godzin. Bardziej zapracowani są tylko Koreańczycy i Rosjanie. (Sedlak&Sedlak). Jednocześnie co dwudziesty Polak jest pracoholikiem, a dla 92% praca jest najważniejsza. Żyjemy na najwyższych obrotach i narzekamy na stres, napięcie i brak czasu. Z badań Europejskiej Fundacji na rzecz Poprawy Warunków Życia i Pracy wynika, że stres związany z pracą znalazł się na 2 miejscu wśród problemów, na które uskarżają się pracownicy. Dotyka on około 28% pracowników, wyraźnie zmniejszając ich efektywność. Brak reakcji na przedłużającą się ekspozycję na czynniki stresogenne prowadzi do osłabienia organizmu zarówno fizyczne, jak i psychologiczne, wpływając na skuteczność funkcjonowania i zwiększając ryzyko zachorowania na inne psychologiczne choroby cywilizacyjne – wypalenie zawodowe czy depresję. W UE 17% mężczyzn i 20% kobiet zgłosiło, że stres, depresja i lęk są najpoważniejszymi dolegliwościami związanymi z pracą zawodową. Propagowanie idei i programy Work Life Balace mają być odpowiedzią na takie właśnie sytuacje.

Wielka popularność, jaka ostatnio przypada w udziale banalnej, można by rzecz, idei zachowania równowagi pomiędzy życiem zawodowym, a prywatnym jest odpowiedzią na pogłębiający się problem spadku efektywności i wzrostu liczby pracoholików oraz wypalonych. Młodych pracoholików i wypalonych. Odpowiedzią na zachowanie zdrowia w dzisiejszym kołowrotku życia ma być równowaga pomiędzy tym co zawodowe, a osobiste. Większość ludzi rozumie to dosłownie.

Wyobraźmy sobie, że Kowalski właśnie postanowił tak żyć. Wstaje o 6.00 rano, budzi dzieci i szykuje je do szkoły/przedszkola (godzina na życie rodzinne odhaczona). Oczywiście, spieszy się, bo korki, bo młodsza pociecha zgubiła zeszyty i zaraz się spóźnią… Zostawia dzieci w szkole/ przedszkolu i gna do pracy. O 9.00 włącza komputer i na najbliższe osiem godzin staje się przykładnym pracownikiem (osiem, przy założeniu, że nic nadzwyczajnego się nie wydarzy). O 17.00 wyłącza komputer i pędzi do domu. Już w drzwiach firmy przełącza się guzik i Kowalski staje się osobą prywatną. Robi zakupy, jedzie po dzieci, jednym uchem słucha co opowiadają w samochodzie, myśli o tym co ma jeszcze do zrobienia, wraca do domu i w najlepszym wypadku szykuje posiłek, spotyka się ze znajomymi, sprząta, pomaga dzieciom w lekcjach, wychodzi na spacer z psem. W najgorszym włącza laptopa i siada do zaległych dokumentów. Jest 21.00 i teoretycznie kolejne cztery godziny dopisane do życia prywatnego. Kowalski położy dzieci spać, poczyta książkę, porozmawia z partnerem. Mija kolejna godzina albo dwie i czas położyć się w końcu spać, bo przecież jutro o 6 pobudka. „Życia” wychodzi mniej więcej po równo – osiem godzin Kowalskiego prywatnie i osiem zawodowo. Plus sen. Może w weekend będzie spokojniej, ale nie koniecznie ciekawiej – trzeba pojechać zrobić duże zakupy na cały tydzień, poprać ciuchy, usiąść do zaległych raportów, pojechać do rodziny na niedzielny obiad. I znowu poniedziałek. I naprawdę, matematycznie wszystko się zgadza. Tylko czy Kowalski w ogóle jeszcze pamięta, że żyje?

Work – Life Balace w kontrnatarciu

Idea Work – Life Balance to nie dzielenie czasu na pół. To stawianie rozsądnych granic, świadome wybory i bycie tu i teraz. W dłuższej perspektywie – inwestycja w zdrowie psychiczne i własne kotwice życia. Im ich więcej tym lepiej, jeżeli jedna puści, zostają kolejne, które nas powstrzymują przed niekontrolowanym lotem.

Boom WLB zawdzięczamy temu, że zapomnieliśmy o tej idei. W imię lepszego jutra, inwestowania w przyszłość, budowania pozycji dokonujemy wyborów, chwilowo poświęcamy to co osobiste na rzecz tego co zawodowe. Poza tym przecież uwielbiamy naszą pracą. Chwila mija, a my dalej widzimy tylko kolejny deal. Dzieci nam dorastają, zmieniają szkoły, przyprowadzają pierwsze sympatie, nasze ciało już prawie zapomniało, że są inne pozycje niż siedząca z biurkiem, a przecież kiedyś tak lubiliśmy wspólne wycieczki rowerowe, skałki czy kopanie piłki ze znajomymi. W ogóle znajomych to mamy głównie na facebooku. Jeżeli jesteśmy modni to oczywiście chodzimy albo na aerobik albo na siłownię. Godzinka raz lub dwa razy w tygodniu pomiędzy pracą a domem, w imię dbałości o siebie. I w pędzie dalej. Oczywiście nie co tydzień, bo nadgodziny to już prawie obowiązkowe godziny pracy. Obiektywnie rzecz ujmując – to nie do końca nasza wina. Nie wybieraliśmy sobie życia w galopującym kapitalizmie. I kryzysie jeszcze do tego.

Sytuacja rynkowa i ciągle rosnąca presja w środowisku zawodowym powoduje, że zagrożenie chorobami cywilizacyjnymi wzrasta w dużym tempie, a lekarze i specjaliści donoszą o coraz większym znaczeniu nowych zaburzeń. Obok chorób somatycznych (takich jak cukrzyca czy nadciśnienie), pojawiają się te związane ze sferą psychiczną, które stanowią nowe wyzwanie dla społeczeństwa. Ich występowanie jest ściśle związane ze wzrastającym tempem życia, większymi wymaganiami i wyzwaniami. Do tych najpoważniejszych należą stres, pracoholizm, wypalenie zawodowe oraz depresja. Ich pojawienie się zaburza efektywność, prowadząc nawet do pełnej niezdolności do pracy. Rozprzestrzenianie się psychologicznych chorób zawodowych wymaga nowego podejścia do i spojrzenia na zjawisko satysfakcji z pracy i życia również z perspektywy długofalowej zdolności do aktywności zawodowej i zaangażowania.

Na szczęście zawsze są ludzie, którzy idą pod prąd – odrzucają korporacyjne kariery, eksponują wartości związane z życiem osobistym – rodziną, własnymi zainteresowaniami, wewnętrznym rozwojem. Właśnie dzięki nim wraca jak bumerang potrzeba równowagi. Bądźmy szczerzy, nie samą pracą człowiek żyje. Nawet pracodawcy widzą, że dokręcanie śruby to nie cudowna metoda na zysk. Każdy materiał ma swoją wytrzymałość, później pęka. Za dużo stresu, frustracja, bo doba za krótka, żeby zająć się sobą, brak możliwości odreagowania i regeneracji, ciągłe myślenie o pracy, umowach, klientach, w końcu pracoholizm, a kiedy dociera do nas, że zostaliśmy wyssani przez własne ambicje lub wymagania rynku - wypalenie zawodowe. Oczywiście, z punktu widzenia czysto pragmatycznego– materiał można wymienić. Niewiele jednak ma to wspólnego z odpowiedzialnym biznesem, nie mówiąc o tym, że nowych pracowników nie produkuje się tak szybko, jak programów czy maszyn. A człowiek zmęczony czy sfrustrowany to człowiek nieefektywny jeszcze bardziej niż przestarzały system wewnętrzny. W krajach rozwiniętych inicjatywy „Work Life Balance” systematycznie zyskują wsparcie instytucji rządowych dostrzegających w nich sposób na łagodzenie negatywnych skutków społecznych aktywności zawodowej czy profilaktykę szkodliwego dla zdrowia i życia pracoholizmu, wypalenia zawodowego, a nawet depresji. Z perspektywy organizacji inwestycja w programy Work Life Balance zwraca się w efektywności, zaangażowaniu i przywiązaniu pracowników. Dowodzą tego wyniki ekonomiczne zachodnich koncernów i coraz większa popularność tego typu przedsięwzięć w wiodących polskich organizacjach. W perspektywie długofalowej, jaką zakłada każda organizacja inwestująca w pracowników i własny rozwój, jest to pierwszy krok do wystąpienia nadmiernego stresu, pracoholizmu, wypalenia zawodowego, a nawet depresji. Aktywność pracodawców i ich świadomość zagrożenia może pozwolić na skuteczne ograniczenie rozwoju tych chorób, a co za tym idzie długofalowe zwiększenie zysków. Wdrażanie programów Work Life Balance wpływa na ekonomiczny wynik organizacji w dwojaki sposób. Po pierwsze redukuje koszty związane z absencją pracowników, zwolnieniami lekarskimi, zastępstwami oraz fluktuacją i wynikającymi z niej działaniami rekrutacyjnymi. W sposób długofalowy zapobiegają spadkowi efektywności zespołów wynikającej z problemów kadrowych i niezrozumienia zachowań współpracowników. Z drugiej strony tego typu programy oddziaływają pozytywnie na kapitał ludzki. Dbałość o harmonię w życiu i budowanie odpowiedniej kultury organizacyjnej pozwala na utrzymanie wysokiej aktywności i ogólnego zadowolenia, co wprost proporcjonalnie przekłada się na efektywność zawodową, zaangażowanie i lojalność wobec pracodawcy. Obu stronom więc powinno zależeć na tym, żeby lwia część życia związana z pracą zawodową była satysfakcjonująca i kompatybilna z innymi sferami. Ale temu trzeba poświęcić uwagę.

Work – Life Balance zaczyna się w głowie – i u pracownika i pracodawcy. Od uważności, od budowania świadomości i samowiedzy - co jest priorytetem, jak chcę to osiągnąć, jaki koszt mogę ponieść; od umiejętności redukcji napięcia, czerpania satysfakcji z codzienności. Wreszcie od świadomego zarządzania życiem i karierą. Nie od podziału doby.

Natalia Doraczyńska, Fundaja WEMENDERS