Wywiady

Prowadzę firmę z pasją

772

Panie Piotrze, jest Pan współtwórcą firmy outsourcingowej – j-labs, założonej 10 lat temu. A wcześniej pracował Pan jako programista. Jak zamienić etat na własny biznes, który odnosi sukces?

Piotr Bucki, pomysłodawca i współtwórca firmy j-labs software specialists, na co dzień zarządzający 350-osobowym zespołem: Odpowiedź jest bardzo prosta: trzeba bardzo chcieć, wymyśleć dobrze określony biznes, a potem konsekwentnie i bez rozproszeń to realizować. Reszta to problemy, jakie trzeba rozwiązać. W moim przypadku od początku chciałem, aby firma, jaką założę była wysokiej jakości oraz była skalowalna. Dziadostwo czy mała skala nie były w obszarze mojego zainteresowania. Początki firmy sięgają 2008 r., choć jeszcze nie było dla niej nazwy. Był to czas eksperymentów i jeden z nich okazał się działać. Model biznesowy był kompletny oraz dostaliśmy sygnał z rynku, że jest zapotrzebowanie na taką usługę.

Druga rzecz to skupienie. Trzeba skupić się na jednej rzeczy. Jest to kluczowe, szczególnie w początkach działalności. Zaczynaliśmy od body-leasing w Krakowie (w Javie) – do dziś to pamiętam. Innym rzeczom mówiliśmy nie. I tak jest do dziś, wprawdzie działamy szerzej, ale nadal mamy dobrze określoną misję, wizję, strategię, i konsekwentnie je realizujemy.

j-labs oferuje outsourcing specjalistów IT w obszarze software developmentu. W ciągu dekady firma rozrosła się do 350 osób. Poza dwoma polskimi oddziałami weszliście również na rynek niemiecki. Jak wygląda Wasza droga? Jakie są klucze do sukcesu? Bo jest ich zapewne wiele…

Zacząłbym od wymienienia czynników sukcesu:

  • Jakość oraz organizacyjne samodoskonalenie się.
  • Dobrze określona misja, wizja i strategia.
  • Konsekwentna codzienna praca.
  • Zespół i kultura organizacyjna.

Nasza droga to organiczny wzrost, początkowo podyktowany faktem, że firma powstała z pasji i zaangażowania. Nie mieliśmy środków na inwestycje. Po jakimś czasie okazało się, że organiczny wzrost świetnie łączy się z koncepcją „build to last", czyli firmy antykruchej rosnącej możliwie szybko, ale nie za szybko. Obecnie firma jest zdywersyfikowana na wielu poziomach. Ciekawym parametrem wartym odnotowania jest to, że największy klient stanowi zaledwie 18% przychodu. Takie podejście do biznesu pozwala zbudować firmę jakościową o silnym fundamencie z dobrymi perspektywami na przyszłość. Jest to dobre nie tylko dla właścicieli, ale także dla pracowników czy klientów.

Może dlatego wielu klientów, którzy pracowali z nami 10 lat temu, pracuje z nami nadal.

Realizujecie projekty dla przeróżnych sektorów: bankowości, lotnictwa, telco, gamingu, turystyki, etc. Jaki był Wasz najciekawszy projekt?

Nie umiem takiego wymienić. Z racji tego, że mocno skupiamy się na dywersyfikacji, mamy różnego rodzaju firmy i różnego rodzaju projekty. Współpracujemy bowiem z firmami różnej wielkości i zorganizowanych w różny sposób. Są startupy, korporacje i inne firmy. Nasi klienci są też różnej wielkości. Jeśli dodać do tego różne branże, to zaczyna robić się ciekawe. Ciekawie dla specjalistów IT, gdyż wybór jest ogromny. Ciekawie też dla klientów. Dlaczego? Jednym z wyróżników naszej firmy jest to, że umiemy w sposób regularny zatrudniać ludzi o dużym doświadczeniu zawodowym. Średnie doświadczenie naszych specjalistów to obecnie ponad 7 lat. To tworzy samonakręcający się mechanizm. Ponieważ mamy dobrych specjalistów, to przyciągamy klientów, którzy oczekują dobrych ludzi. Tacy klienci mają dobrej jakości projekty, czym przyciągają wysokiej klasy specjalistów. Tak koło zamyka się. W ten pozytywny sposób.

Poza prowadzeniem biznesu lubi Pan dzielić się wiedzą i doświadczeniem...

To prawda. To coś, co jest we mnie mocno wdrukowane. Wiele osób jeszcze pamięta moje techniczne wykłady z początku działalności firmy. Wykłady łączyły w sobie zagadnienia bezpieczeństwa i programowania. Niszę, która do dziś jest mało zagospodarowana. Zawsze lubiłem wyjść poza szablon. Teraz to oczywiście podcast Biznes w IT, który zacząłem nagrywać, jak się zorientowałem, że mam mnóstwo wiedzy, która poza firmą nie ma ujścia. Po kilku rozmowach usłyszałem „fajnie opowiadasz". Pomyślałem sobie, czemu nie podcast. Podcast jest o biznesie i IT... znów nietypowo. Pokazuję w nim w sposób usystematyzowany, jak przejść podobną drogę, jak ja przebyłem.

Co ciekawe, to dzielenie się wiedzą musi być we mnie tak głęboko, że j-labs też ma sporo takich inicjatyw. Ponadto, większość z nich nie jest moim pomysłem..., no ale na tym polega siła zespołu. Naszym flagowym miejscem do dzielenia się wiedzą jest Talk4Devs. Event o dużej historii. Obecnie to już ponad 65 edycji... Ja osobiście nie znam firmy, która organizowałaby swój event tak długo i tak regularnie jak my. Mamy też blog, a nasi pracownicy często są zapraszani jako prelegenci na konferencje branżowe.

O co najczęściej pytają słuchacze Pana podcastu Biznes w IT?

Z reguły pytania są dwóch rodzajów. Odzywają się osoby, które są na początku swojej drogi. Pytają się, co zrobić, aby pójść dalej. Druga grupa to osoby z większymi biznesami albo pracujące w dużych firmach. Zadają przeróżne pytania. Często bardzo precyzyjne. To są już naprawdę trudne tematy i bywa, że główkujemy razem, bo po prostu nie ma jednej prostej odpowiedzi.

Jesteśmy ciekawi, skąd Pan czerpie wiedzę i inspiracje? Proszę polecić naszym czytelnikom, dbającym o swój rozwój, kilka źródeł…

Z doświadczeń zawodowych. Głęboka analiza tego, co się wydarzyło i dlaczego tak się właśnie stało, jest kluczowa w dalszym rozwoju firmy. Przykładowo, jeśli firma nie wie, dlaczego odnosi sukces, to jest spore prawdopodobieństwo, że przestanie. To samo w drugą stronę. Jeśli nie wiemy, gdzie popełniamy błędy, to jak możemy coś zmienić czy naprawić.

Sama analiza własnej historii jest oczywiście niewystarczająca i byłaby też niemożliwa bez zewnętrznych źródeł wiedzy. Obecnie wiedzy, i to dobrej, jest taki ogrom, że może nie będę się skupiać na konkretnych tytułach. Lepiej skupić się na tym, jak dobierać dla siebie źródła wiedzy. Ja mam kilka reguł:

  • Praktycy – przede wszystkim. Obecnie każdy może napisać, nagrać i wypromować, to na co tylko ma ochotę. Polecam zawsze sprawdzić w danej dziedzinie, czy ktoś ma dokonania popierające to, że jego wiedza jest rzetelna i głęboka. Czy może wręcz przeciwnie – jest ekspertem od streszczania książek i blogów.
  • Inne biznesy – to jest ciekawa nauka, bo pokazuje, jak inni postępują. Z jakich narzędzi korzystają oraz jaką mają praktykę i doświadczenie.
  • Szeroka tematyka. Namawiam do pójścia szerzej. Przykładowo w podcastach, jakie subskrybuję znajduje się psychologia, dieta, biznes różnego rodzaju czy wreszcie inwestowanie. Podejście na zasadzie „człowiek renesansu" jest, według mnie, dobre.
  • „Ćpanie wiedzy" – nie należy zapominać, że poszerzenie wiedzy to jedno, a jej praktyczne wykorzystanie to drugie.

Prowadzenie własnego biznesu jest czasochłonne... Jak wygląda work-life balance w Pana przypadku, i czy znajduje Pan czas na realizację hobby?

Bardziej lubię określenie life-life balance. Stwierdzenie work-life balance to trochę tak jakbym był „ja pracujący" i „ja nie pracujący", a tak naprawdę jestem jeden. Zresztą, jak zaczynam myśleć o tym wszystkim, to w sumie materiału jest na kolejny wywiad. Poruszyłbym więc tutaj kilka tematów:

  • Rodzina – to ona jest najważniejsza. To jest tak proste, że aż trudne w świecie, jaki nas otacza. Spędzanie czasu z rodziną z czystą głową, będąc tu i teraz, jest bardzo ważne. Sądzę, że warto świadomie do tego podchodzić.
  • Intencjonalność. Warto czasem zastanowić się, dokąd się zmierza. Co jest dla mnie ważne. Na co powiem TAK, a na co powiem NIE. Jakie sytuacje chcę wygenerować sam, a do jakich dołączę. Inaczej będziemy żyć potrzebami i priorytetami innych.
  • „Nothing box" – to stan nicnierobienia lub takiego zatracenia się, że świat się zatrzymuje. Wbrew pozorom każdy tego potrzebuje. Dla mnie taką pasją jest rower, który dostarcza mi niezbędnych endorfin, a jednocześnie pozwala, aby mózg odciął się od codzienności. Kolarstwo też ma inne zalety i brutalnie pokazuje, że systematyczna praca jest kluczem do efektów.
  • Praca. Ja prowadzę firmę z pasją. Tematy biznesowe są dla mnie interesujące, więc czasem pogłębiam swoją wiedzę z czystej ciekawości, a nie dlatego, że muszę. To zupełnie inny rodzaj pracy niż 9–17. Ciężko tak po prostu zamknąć komputer i przestać myśleć.

Tworzy się z tego taki obraz, w którym punktem centralnym jest człowiek, którego czas wypełniony jest w sposób intencjonalny elementami, które powinny być w równowadze.

Czy w czasach pandemii COVID-19 planowanie strategii dla firmy jest dużym wyzwaniem? Jakie są plany j-labs na najbliższe 5–10 lat?

Myślę, że pandemia przypomniała nam, że przyszłość jest niepewna, a planowanie to wyraz tego, co mamy zamiar zrobić i na co w związku z tym liczymy. Mamy za sobą 10 lat hossy i wiele osób przyzwyczaiło się do tego, że ciągle „rośnie". Niestety rzeczywistość brutalnie nam przypomniała, że nie zawsze tak jest.

W j-labs niewiele się zmieniło w wyniku pandemii. Dlaczego? Praktycznie od samego początku istnienia firmy (startowaliśmy w środku kryzysu 2008) jesteśmy zaprojektowani jako firma „build to last", albo inaczej ujmując antykrucha. Efekt jest taki, że mamy zdywersyfikowany portfel klientów pod różnymi względami: branż, wielkości, rodzaju czy też wielkości obrotów. Żaden klient nie stanowi nawet 1/5 obrotów. Mamy różne modele biznesowe czy też lokalizacje w Polsce i poza nią. Rok 2020 był więc rokiem testowania tej strategii. To z czego jestem szczególnie dumny, to to, że w wyniku pandemii nikogo nie zwolniliśmy. Warto też wspomnieć o tym, że rok 2020 był rokiem rekordowym dla j-labs zarówno w zakresie przychodów, dochodów, jak i liczby zatrudnionych osób.

Co do planów – to obecnie mamy strategię na lata 2020–2025. Planowaliśmy ją w roku 2019 zakładając, że po 10 latach hossy jakaś recesja może się pojawić. Plan na 2020–2025 jest taki, aby podwoić firmę. Nadal bazując na organicznym wzroście, co zapewnia silne fundamenty.

A gdzie chciałby Pan być za 10 lat? Czy ma Pan już pomysły na kolejne projekty, które mógłby Pan nam zdradzić?

Na liście 100 najbogatszych Polaków. OK, trochę żartuję..., a może nie. Zostawię tu lekkie niedopowiedzenie. Pamiętam – będąc jeszcze na etacie – jak myślałem nad j-labs i snułem plany 100-osobowej firmy. Pomysł wydawał się abstrakcyjny i mało realny. 10 lat później j-labs ma 350 osób. Zmierzam do tego, że warto mierzyć wysoko, a jednocześnie realnie.

Wracając do działań. Mój główny projekt zawodowy to j-labs, i na nim koncentruję się na 100%. Wierzę w to, że duże skupienie daje najlepsze rezultaty. Drugie założenie w długiej perspektywie jest takie, że jeśli zbudujemy zdrową organizację z ludźmi i procesami nastawionymi na jakość i rozwój, to wzrost firmy jest naturalną konsekwencją. To tak jak w sporcie. Dobrze przepracowane treningi powodują, że dobry wynik na zawodach jest naturalną konsekwencją.

Zamiast myśleć o tym, gdzie będę za 10 lat, wolę myśleć, co zrobić w najbliższych latach, aby w efekcie tych działań firma była lepsza, większa, stabilniejsza, była świetnym miejscem pracy i lepiej spełniała oczekiwania klientów.